9.07.2014

4. Beware of deeds.

Z dedykacją dla @bizzlovey haha ♥ (rozdział miał być w poniedziałek, ale byłam strasznie zajęta)


Zoe's POV:

Robiłam różne ćwiczenia podczas, gdy Jason pakował. On i tak jest strasznie umięśniony, nie musi już chyba więcej ćwiczyć. Ale nie powiem, kręciło mnie to. 
W ogóle jakim cudem w ich domu znalazła się siłownia? I to nie byle jaka, ona miała wszystko, co każda inna powinna mieć! Naprawdę muszą mieć dużo pieniędzy.
No ale co się spodziewać. Mieszkają w ogromnej wilii i to czym się zajmują.. Dobra, nie chcę o tym myśleć.
Wielokrotnie przyłapałam Jasona na spoglądaniu w moją stronę. Ja sama nie byłam lepsza. Mimo tego, czym się zajmował, był cholernie seksowny. Skłamałabym, gdybym powiedziała, że mi się nie podoba. Ale podoba z wyglądu, oczywiście. Nic więcej. 
Znudziły mi się ćwiczenia, więc postanowiłam skorzystać z bieżni. 
-Mogę pobiegać? - wskazałam ręką na bieżnię.
-Jasne. - posłał mi jeden ze swoich uśmiechów.
Już po chwili biegłam, co parę minut zwiększając tempo. Uwielbiałam biegać. Zawsze mnie to w pewien sposób odprężało. Ogólnie mówiąc; kocham sport. Wkurza mnie to, gdy ktoś mówi, że ma okropną figurę a nic z tym nie robi. I tak cały czas narzeka, ugh irytujące. 

W końcu całkowicie się zmęczyłam i zeszłam z bieżni. Spojrzałam na siedzącego Jasona, który wyglądał jakby już od kilku minut nic nie robił. 
-Od jak dawna mi się przyglądasz? - zapytałam chichocząc.
-Jakieś dziesięć minut. Może więcej. - oblizał wargi. - Zmęczona? 
-Trochę. - przyznałam.
-To chodź. - wyciągnął w moim kierunku dłoń, którą ochoczo chwyciłam.
Jason zaprowadził nas do swojego pokoju i pozwolił mi skorzystać z łazienki, aby się odświeżyć. Byłam cała spocona, więc cholernie przyda mi się orzeźwiający prysznic, zwłaszcza, że dopiero jest piętnasta. Jason mówił, że o dwudziestej trzeciej wszyscy wychodzą, a ja nawet domyślałam się po co. W związku z tym czułam się dziwnie, nie potrafiłam zachowywać się normalnie. To nie było normalne. Wiesz, że za parę godzin dojdzie do wielokrotnego zabójstwa, ale nic nie możesz z tym zrobić, bo oni działają w twojej sprawie. Popieprzone to wszystko, prawda?
Mimo wszystko, starałam się zachowywać normalnie. Zrobią to co muszą, niestety, a ja wrócę do swojego życia i ostatnie dwa dni wymażę z pamięci wraz z tym w którym poznałam Jasona. Proste? Proste.
Wcale nie. Co ja gadam.. Jestem pewna, że nigdy nie wymarzę tego z pamięci. Kłóciłam się już o to z Jasonem, że nie powinni ich zabijać. Ale nie słuchał, powiedział, że mieli już z takimi do czynienia milion razy i za każdym kończyli tak samo. Nie chciałam się już o to z nim sprzeczać. Na te kilka godzin trenowania wymazałam wszystko z głowy. Zawsze tak robię, aby się skupić. 
Jednak teraz, to wszystko nie jest takie proste. Za osiem godzin zacznie się istne piekło. Co prawda, nie będzie mnie tam, ale będę czuć każdy ból zadany tym facetom. Będę wiedziała, że to przeze mnie. Chociaż.. Jakby głębiej się nad tym zastanowić, to przez Jasona. On mnie w to wmieszał. Ugh, zdecydowanie za wiele jak na jeden dzień, plus wczorajszy wieczór. 
Wytarłam ciało do sucha puszystym ręcznikiem i jak na złość zapomniałam ciuchów. Chryste, znowu będę musiała paradować w samym ręczniku przed napalonym Jasonem. Jeżeli myślał, że tak szybko wyskoczę przed nim z majtek, to się mylił. Nie działa na mnie te jego wyrzeźbione do perfekcji ciało, jego hipnotyzujące czekoladowe oczy, jego tatuaże wcale mi się nie podobają.. 
Oh, przestań, jest przystojny i seksowny a ty dobrze o tym wiesz. Podoba ci się, przyznałaś to już wcześniej.
I co z tego? Podoba mi się to, jak wygląda, ale nie działa na mnie w ten sposób.
Daj spokój. Obie, lub troje dobrze wiemy, że niedługo będziecie się pieprzyć w najlepsze.
Ugh, nienawidzę cię.
Niepewnie otworzyłam drzwi i stanęłam w sypialni Jasona. Nigdzie go na szczęście nie było. Poprawiłam ręcznik i schyliłam się do plecaka. Wyciągnęłam z niego ciuchy, w które już wcześniej miałam się przebrać z tych co dał mi Jason od dziewczyny jego kolegi. 
-Mmm, ponownie zachwycam się tymi pięknymi widokami. - usłyszałam głos Jasona.
-Ciesz się, bo to ostatni raz, gdy mnie tak widzisz. - pomyślałam.
Posłałam mu jedynie karcące spojrzenie i zniknęłam z jego pola widzenia za drzwiami łazienki. Ubrałam na siebie zwykłe jeansy i luźną koszulkę na ramiączkach z nadrukiem. Po co miałam się stroić, skoro nigdzie dziś nie wyjdę? Bez sensu. Zawiązałam na głowie ręcznik, aby moje włosy szybciej wyschły. Wyszłam z łazienki, ale Jasona nie było w pokoju. Pewnie znowu się gdzieś chowa kretyn. Rozglądając się dostrzegłam otwarte drzwi balkonowe, a na samym balkonie Jason palił papierosa. Zdjęłam swój ręcznik, potargałam trochę włosy i wyszłam na zewnątrz. 
-Nie powinnaś wychodzić na zewnątrz z mokrymi włosami. Przeziębisz się, jest dziś zimno. - mruknął gdy oparłam się na barierce obok niego. 
-Nie przeziębię. - zabrałam od niego papierosa i zaciągnęłam się.
Nie lubiłam palić, ale dziś wyjątkowo musiałam. Zawsze to pomagało się odstresować. 
-Palisz? - zapytał unosząc brew w niedowierzaniu.
Palenie szkodzi kondycji, dlatego też nie palę. 
-Nie. Ale musiałam. - szepnęłam oddając mu papierosa.
-Nie lubię gdy dziewczyna pali. 
Co mnie to obchodzi?
-Nie palę. - skrzywiłam się.
-To dobrze. - posłał mi uśmiech. - Wejdź do środka, zaraz przyjdę. 
Skinęłam i wykonałam jego polecenie. Zaczęłam się rozglądać uważnie po pokoju, wcześniej tego nie robiłam. Wzięłam do ręki zdjęcie stojące na komodzie i przyjrzałam się. Na fotografii był Jason z jakąś dziewczyną. On ma dziewczynę, a do mnie zarywa, tak? Co za dupek!
-Co robisz? - usłyszałam głos za sobą, a następnie zamykane drzwi.
Szybko odstawiłam fotografię i wzruszyłam ramionami. Jason podszedł do mnie i chwycił ramkę. Cholera. Niepewnie spojrzałam na jego zapatrzoną w zdjęcie twarz i dostrzegłam szeroki uśmiech.
-Zazdrosna? - zapytał po chwili.
-C-co?
-To jest dziewczyna Jacoba. Sama postawiła to zdjęcie tutaj. Powiedziała, że mój pokój wygląda ponuro. 
-Bo wygląda. - mruknęłam do siebie.
-Ale mi się podoba. Równie dobrze, aby was uszczęśliwić mógłbym rozwiesić plakaty porno. 
-Dobra, zdecydowanie wolę ponurość. - podniosłam dłoń.
-To samo powiedziała Lydia. - zaśmiał się.
-Nie myślałeś czasem, aby zmienić wnętrze? - obróciłam się w okół osi.
-Naprawdę to wygląda, aż tak źle? - podrapał się po karku rozglądając się jak ja.
Spojrzałam na niego obojętnie a po chwili oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
-Okej, zrobię remont. Ale pod jednym warunkiem. 
Ucieszyłam się, bo wygrałam w tak krótkim czasie. 
-Jakim? 
-Pomożesz mi.
-Jasne! - pisnęłam zarzucając mu ręce na szyję.
Uwielbiałam projektować wnętrza! Zawsze gdy moi znajomi mieli małe remonty pomagałam im. Robiłam to z wielką chęcią i zapałem, więc nie ma problemu, gdy pomogę Jasonowi. 
Oh, teraz chcesz mu pomóc, a wcześniej mówiłaś, że jutro o nim zapomnisz.
Spadaj, to tylko zwyczajna pomoc. 
-Będziesz miał piękny pokój! - pisnęłam przykładając ręce na dekolt, rozglądając się i już obmyślając przyszłe wnętrze.
-Błagam, tylko nie różowe ściany! - jęknął. - I żadnego małego, niewygodnego łóżka, bo gdzie będziemy się pieprzyć? 
-Dupek. - pomyślałam.
Ale skoro chce się bawić, to jasne.
-Wolę dziki seks. Wiesz, na stole, na komodzie, gdziekolwiek zechcesz, tylko aby nie na łóżku. - puściłam mu oczko.
-Ooo, nie ma problemu! 
Nie mogłam się powstrzymać i zaczęłam się śmiać.
-Czyli nici z seksu? - zrobił minę smutnego kotka ze Shreka.
Nie! Oczywiście, że nie! Ona nie panuje nad sobą!
Spieprzaj suko, wchodzisz w najmniej oczekiwanym momencie.
-Jestem dla ciebie za dobra w łóżku. - wyszeptałam mu seksownie do ucha, delikatnie dotykając go wargami.
-Zawsze możemy się przekonać. - ścisnął moje pośladki, a z moich ust wydobył się cichy jęk, na co Jason uśmiechnął się zwycięsko
-Oj, Cook, radziłabym zabrać te łapy. - strzepnęłam jego ręce.
-Oboje dobrze wiemy, że wyskoczysz z majtek szybciej niż byś tego chciała!
-Gdybyś był ostatnim facetem na Ziemi, a ja byłabym tak zdesperowana i pragnęłabym tylko seksu, i tak bym się z tobą nie przespała. 
-Dlaczego? 
-Jesteś dupkiem. - westchnęłam przeczesując dłońmi mokre włosy.
-Być może, ale jestem naprawdę dobry w łóżku. - wypiął dumnie pierś.
-Idź na dziwki, Cook.
-Jedna właśnie stoi przede mną. - zaśmiał się.
Mina całkowicie mi zrzedła. Nie wiedziałam co powiedzieć. Nikt, nigdy nie nazwał mnie dziwką. Nigdy. Zazwyczaj ludzie mnie szanowali, ale on mnie kompletnie nie zna i nazywa dziwką. To zabolało.
-Zoe, przepraszam, ja żartowałem. - podszedł do mnie, gdy zauważył, że moje policzki przybrały czerwony kolor, ze złości. 
-Daj spokój.
-Żartowałem, naprawdę nie myślę, że jesteś dziwką. - złapał mnie za ramiona
-Tak? A co o mnie myślisz? - syknęłam ze złości, strzepując jego ręce.
-Eh.. jesteś naprawdę.. wspaniała. To znaczy.. wydajesz się być wspaniała, praktycznie cię nie znam i..
-Dobra, już, spokojnie. - przerwałam mu widząc jak się denerwuje.
Czyżby Jason Cook powiedział pierwszy raz coś miłego? Nie chcę wiedzieć, ale na to wygląda.
-Przepraszam, Zoe. - westchnął. - Wybaczysz?
-W porządku.
Nie, nie było. Mimo wszystko to mnie dotknęło. Nie zna mnie, a tak mnie krytykuje. I to miałby być żart? Masz słabe poczucie humoru, Cook.




Jason's POV:

Równo o dwudziestej trzeciej stanąłem w progu salonu. Przez ten czas oglądaliśmy z Zoe filmy i dużo się śmialiśmy. Myślę, że mnie polubiła. Zdecydowanie mnie polubiła!
Trochę głupio mi się zrobiło, gdy nazwałem ją dziwką. Nie znałem jej, nie wiedziałem czy w ogóle ma chłopaka. Nie powinienem tak mówić, ale naprawdę nie chciałem. Przeprosiłem i chyba mi wybaczyła. Nie wiem.
Próbowała zachowywać się normalnie, jakby to był zwykły weekend, ale dało się odczuć lekkie napięcie między nami czasem. Była zdenerwowana, bo wiedziała co się święci. Wiedziała, że oni umrą. I dziś będzie ten czas, gdy to się stanie.
-Gotowi? - zapytał Rick wchodząc do domu, z walizką, w której była broń po którą pojechał do domku.
Szybko się zebraliśmy, sprawdziliśmy bronie i naboje i gdy byliśmy już pewni, że jesteśmy gotowi opuściliśmy dom. Zatrzymałem się dopiero wtedy, gdy uświadomiłem sobie, że nikt nie został z Zoe.
-Ej, chłopaki! - krzyknąłem, a wszyscy się zatrzymali. - Co z Zoe? Mamy ją zostawić samą?
-To zostań z nią! - krzyknął Rick.
-Ale ja nie mogę! Muszę się z nimi rozprawić!
-Dobra ja zostanę i tak już mnie zna. - powiedział Elliot.
-Naprawdę? Nikt inny? - spojrzałem na nich błagająco.
-Nie pierdol się z nami tylko chodź! - krzyknął wkurzony Peter.
Spiorunowałem wzrokiem Elliota. - Masz siedzieć i jej pilnować. Nic się do niej już nie odzywaj, kretynie.
Idiota się tylko zaśmiał i zamknął za sobą drzwi na klucz. Nabrałem powietrza do płuc, następnie je wypuszczając ze świstem. Zapakowałem swój jakże seksowny tyłek do samochodu i ruszyliśmy z Isaac'iem.
Postanowiliśmy się rozdzielić aby było szybciej i mniej nudniej. Sześciu na jednego, to zbyt nudno.
Jacob pojechał z Luke'iem, Peter z Rickiem a ja jak już mówiłem z Isaac'iem. Zostanie tam tylko dwóch ostatnich, których załatwimy razem.
The Blood, nadchodzimy!
Zaśmiałem się do siebie, gdy zaparkowaliśmy pod pierwszym domem, jednego ze skurwieli. 
-To będzie wspaniała noc. - Isaac oblizał usta.
Wszystko poszło gładko, bez problemu weszliśmy do tego domu. Zack siedział w salonie wpieprzając hamburgera i popijając go piwem.
-Cześć kutasie. - uśmiechnąłem się, szepcząc do jego ucha.
Zakradliśmy się do niego od tyłu, aby mieć jeszcze lepszą zabawę.
-Co do chuja?! - wrzasnął odwracając się a potem zamarł w bezruchu.
-Tęskniłeś? - zapytałem uśmiechając się.
-No błagam, nie pieprzmy się z nim, chcę jak najszybciej wrócić do domu i jechać na tą zajebistą imprezę. - powiedział Isaac.
-Słyszałeś? - zapytałem Zacka. - To za Zoe, skurwielu. - wymierzyłem pierwszy cios w szczękę, słysząc charakterystyczny dźwięk złamania, uśmiechnąłem się triumfalnie. 
Zacząłem go okładać pięściami, po każdym możliwym miejscu. Potem kopałem go, plułem a z moich ust wypływał węzeł przekleństw. Całą swoją nienawiść, złość i żal kierowałem na niego. Aby nie zostawić już więcej żadnych śladów w mieszkaniu, zacisnąłem dłonie na jego szyi i przycisnąłem do ściany. Ledwo się trzymał.
-I co teraz powiesz? - zaśmiałem się złowieszczo. 
-Jesteś skurwysynem. - wyjąkał.
-Wezmę to za komplement. 
Wyciągnąłem swój pistolet i przycisnąłem prosto do jego piersi.
-Ostatnie słowo?
-Zgnijesz w piekle.
I pociągnąłem za spust. Jego ciało opadło na miękki dywan, a trochę krwi było na zasłonce, którą od razu ściągnęliśmy. Nie zostawiamy po sobie żadnych śladów, jak mówiłem. Zawinęliśmy go w ten pieprzony dywan, a ja rozejrzałem się przed domem. Nikogo nie było. Dałem znak Isaac'owi, że może już wyjść. Otworzyłem pospiesznie bagażnik i zapakowaliśmy martwe ciało Zacka. Przybiliśmy sobie piątkę, a potem wsiedliśmy do samochodu. Odjechaliśmy z piskiem, ciesząc się jak małe dzieci, które dostały swoją wymarzoną zabawkę. 
Czekaliśmy na Petera i Ricka kilka domów przed ostatniego gnojka z The Blood. Biedak, nie wiedział, że cały jego gang jest martwy. 
-Jesteśmy. - usłyszeliśmy głos za sobą i natychmiast się odwróciliśmy.
Szybko wparowaliśmy do domu, trzaskając za sobą drzwiami.
-Kto to kurwa? - odezwał się jakiś głos.
-Witaj Richard! - krzyknął z podekscytowaniem Peter.
Richard zarządzał tym gangiem, który właśnie leży w naszych bagażnikach. 
-Co wy tutaj kurwa robicie? 
-Ciągle te same pytania. - jęknął Jacob.
-Śmieszne, nie masz pojęcia co się właśnie dzieje. - zaśmiałem się.
-Oświećcie mnie, skurwysyny. - wywrócił oczami.
-Twoje ostatnie słowa to obelgi a nie błaganie o litość? Nie spodziewałem się tego po tobie. - zaśmiał się Rick.
-Słucham? - zmarszczył brwi.
Nie wytrzymałem i rzuciłem się na niego. Tym razem wyładowałem na nim całą swoją złość. To właśnie przez niego Zoe cierpi. Zapłaci za to.
-Jesteś aż tak głupi, żeby wciągać w nasze gówno kogoś z zewnątrz? Spotkałem się z tą laską tylko raz! Jesteście naprawdę głupi i jeżeli myśleliście, że coś nam zrobicie, byliście w błędzie. Nic nie wiecie o tej robocie, więc po chuj się w nią mieszacie? Twoi mali skurwiele są już martwi, Richard. - powiedziałem to wszystko, gdy siedział opierając się o ścianę.
Ostatni raz kopnąłem go z całych sił w brzuch, powodując, że już prawie stracił przytomność. Chciałem skrzywdzić go jeszcze bardziej, ale nie mogłem zostawić po sobie tyle śladów. 
-Każda z twoich małych suk jako ostatnie słowo mówiła "zgnijcie w piekle". Może masz coś oryginalszego? - zapytał Peter, wyraźnie się nudząc.
-Wygraliście. - wyszeptał.
Poszło tak zajebiście łatwo, że nawet się nie zmęczyłem. Zawsze tak szło. Nie chcę się wychwalać, ale byliśmy w tym gównie najlepsi. Skromnie mówiąc. 
Richard leżał na dywanie, gdy ja z Luke'iem w niego wystrzeliliśmy. 
-Mamy tych małych skurwysynów z głowy. - powiedział Rick.
Spakowaliśmy ostatnie ciało do samochodu i ruszyliśmy za miasto, aby je wszystkie spalić. 



Zoe's POV:

Siedziałam w sypialni Jasona i strasznie się nudziłam. Elliot zajrzał do mnie trzy razy, aby sprawdzić czy ze mną w porządku. Nie było w porządku. Nie, gdy wiedziałam, że giną kolejne osoby, a ja nic nie mogę z tym zrobić. Chciałam temu zapobiec, strasznie tego chciałam, ale oni mi grozili śmiercią. W filmach takie filmy kończyły się zazwyczaj źle. A nie chciałam umierać.
Byłam taka bezsilna.. Z jednej strony chciałam im pomóc, a z drugiej nie. Nie byłam przyzwyczajona do tego świata i chyba nigdy nie będę. Na szczęście, nie będę musiała. Wycofam się z tego remontu, bo co mi zależy na jego pokoju, skoro usuwam go z mojego życia? Niech sobie żyje swoim ponurym, strasznym i niebezpiecznym życiem. Mnie w to nie miesza.
Postanowiłam zejść na dół, bo zanudzę się w tych czterech ścianach na śmierć. Gdy już byłam na ostatnim schodku, zamek się przekręcił, a drzwi się otworzyły. Zamarłam na moment, przysięgam. Ale gdy zobaczyłam Jasona z jego "kolegami" uspokoiłam się.
Nie wiedziałam co powiedzieć. Patrzyłam się na nich przerażona, a oni na mnie. 
-Chodźmy. - mruknął Jason ciągnąc mnie na górę. 
Czułam od niego straszny smród. Doskonale wiedziałam co robił, nie musiałam pytać. Zabił ich. Czuć.. trupa.
-Jak.. wszystko w po..
Nie skończyłam, bo Jason mi przerwał. - Było tak jak mówiłem. Jesteś już bezpieczna.
-Jason ja..
-Nic nie mów. - mruknął zdejmując bluzę, a smród stał się bardziej ostry.
Skrzywiłam się i lekko cofnęłam. Jason spojrzał na mnie podejrzliwie, ale po chwili chyba zrozumiał dlaczego tak zrobiłam. Westchnął i wszedł do łazienki, wcześniej wyciągając czyste bokserki z szafy. 
Wszystko teraz stało się inne. W zaledwie dwóch minut. Chciało mi się płakać. Nie wiedziałam, co mam ze sobą zrobić. Nigdy wcześniej się tak nie czułam, nigdy wcześniej nie byłam w takiej sytuacji. Jak mam się zachować? Normalnie, jak zawsze? Nie zawracać sobie tym głowy? Czy może płakać i wezwać policję, bo właśnie doszło do zabójstwa kilku osób? Nie, to odpada. Ale.. Ja po prostu nie wiem co ma robić. Nie wiem. To nie jest dla mnie.
Byłam już w swojej piżamie, z nudów poszłam się już wcześniej myć. Miałam na sobie krótkie spodenki i bokserkę. Gdzie ja mam spać? Nie chcę już spać z Jasonem. 
Oczywiście, zdawałam sobie sprawę z tego, że Jason jest zabójcą. Jakoś olałam to, traktowałam go jak zwykłego chłopaka. Ale teraz coś się zmieniło. Wiem teraz, że on właśnie kogoś zabił, a po tym wrócił do mnie. To jest chore. To wszystko jest jakieś chore!
Po prostu to olej. To jego życie i go nie zmienisz. Zachowuj się jak zawsze. 
Łatwo ci mówić.
Przestań. Przyzwyczajaj się.
Do czego niby? Już się więcej z nim nie spotkam!
-Zoe? - usłyszałam głos za sobą.
-Czego? - warknęłam wściekle.
-Whoaa! Grzeczniej. - mruknął Jason i podszedł do okna. Wlepił swój wzrok we mnie.
-J-ja przepraszam. Nie chciałam. 
Czując jego palący wzrok na sobie, lekko się zdenerwowałam i spojrzałam na podłogę. Nie chciałam na niego patrzeć. Bałam się.
-Nie wiesz jak się zachować, hm? - zapytał podchodząc do mnie, a ja automatycznie się cofnęłam. - Nie musisz się mnie bać, przecież wiesz.
-J-ja tego nie chciałam. - szepnęłam i spojrzałam w jego czekoladowe tęczówki.
-A czego chciałaś? 
Nie wiem. 
-Mhm? - mruknął. - Rozumiem cię. Nie wiesz co robić. 
-S-skąd ty to wszystko w-wiesz? 
-Widzę to w twoich oczach, Zoe. Wiem co się dzieje w twojej głowie. Nie masz się co martwić. Jesteś już bezpieczna.
-Nie chodzi mi o to. - szepnęłam cicho.
-A o co? - cholera, usłyszał.
-J-ja nie wiem. Naprawdę nie wiem. - czułam jak do moich oczu napływają łzy, ale próbowałam z nimi walczyć.
-Chodź tu. - wyciągnął do mnie dłoń.
Niepewnie zrobiłam krok do przodu, wyciągając dłoń w jego stronę. Stałam nadal za daleko, by ją chwycić, więc oboje zrobiliśmy malusieńki krok do przodu. Nadal brakowało. Jason chyba wyczuł, że się nieco boję, bo westchnął opuszczając dłoń. Opuściłam również swoją, czując się zażenowana tą sytuacją. Po chwili coś do mnie napłynęło i wbiegłam w jego ramiona. Znieruchomiał, ale potem oddał uścisk. Mocno owinął ramiona w okół mojego ciała, przyciągając mnie bliżej.
-Nie wiem co mam robić. - wyszlochałam.
Czułam jak jego wszystkie mięśnie się napięły, a jego oddech stał się nierówny. Oddychał głęboko. Co ja takiego powiedziałam?
-Chodź już spać. - mruknął w moje włosy.
Oderwałam się od niego i pokiwałam głową wycierając łzy. Czułam się strasznie dziwnie, nie wiedziałam co robić, co powiedzieć, jak się zachowywać. Mam nadzieję, że to chwilowe.
Jason pociągnął mnie w stronę łóżka i już po chwili leżeliśmy pod kołdrą. Starałam się leżeć jak najdalej szatyna, ale on chwycił mnie w talii i przysunął do swojego ciała. Leżałam do niego tyłem i gdy delikatnie się poruszyłam, mój tyłek otarł się o jego przyrodzenie. Czułam, jak teraz wbija mi się bardziej w pośladki, a Jason cicho jęknął. O mój boże, to przeze mnie? 
-Jason? - szepnęłam.
-Cholera jasna, zauważyłaś. - zaśmiał się cicho.
I takim to sposobem, zaczęłam się śmiać. Cała niepewność i strach zniknęła. Czułam się.. normalnie. Jak wcześniej. 
-Zajmij się swoim problemem, albo się odsuń. - wystawiłam mu język.
Nie zdążyłam go nawet schować, bo chłopak mnie w niego ugryzł.
-Au! Za co? - schowałam język do buzi, patrząc na niego spode łba.
-Za to! - wskazał na swoje bokserki, a ja od razu tam spojrzałam.
Czego oczywiście pożałowałam. Było widoczne wielkie wybrzuszenie, a mnie aż zmroziło. Jak to możliwe, że to jest takie wielkie przez bokserki?!
-Zrób coś z tym! - pisnęłam odwracając wzrok.
-To może mi teraz pomożesz! - jęknął.
-Ja? Niby dlaczego?
-Może dlatego, że to przez ciebie? Zrobiłaś problem, to teraz go rozwiąż! 
Zaśmiałam się do siebie, ale miałam już plan. Chce żebym to zrobiła? Proszę bardzo!
Położyłam się na boku, obok niego. Patrzył na mnie z ogromnym pożądaniem, ale nie wiedział jeszcze co planuję. Przybliżałam swoją twarz do jego i delikatnie musnęłam jego brodę. Przesunęłam prawą dłoń na jego krocze i zaczęłam delikatnie masować. Jego mięśnie się napięły, a członek stanął jeszcze bardziej. Dusiłam w sobie śmiech, gdy Jason przymknął powieki. Przegryzłam policzki, by się nie uśmiechnąć i jeszcze mocniej zacisnęłam dłoń na jego przyrodzeniu, powodując, że nabrał gwałtownie powietrza. Przybliżyłam usta do jego ucha i wyszeptałam:
-Jesteś dupkiem.
Odwróciłam się do niego tyłem i odsunęłam na drugi koniec łóżka. Usłyszałam jak Jason cicho przeklina, a po chwili wstał w łóżka. Nim zdążyłam się obrócić, poczułam jak jakieś ciało na mnie opada, a ja doskonale wiedziałam że to Jason. 
-Jesteś cwana. - mruknął mi do ucha. - Ale nie wiesz, że dwóch może grać w tą grę?
-Złaź ze mnie, zboczeńcu! - położyłam dłonie na jego klatkę piersiową i za wszelką cenę próbowałam go z siebie zepchnąć.
-Może dokończysz to co zaczęłaś? - trącił nosem mój. - Albo ja to zrobię za nas oboje.
I w tym momencie Jason zaczął pocierać swoim przyrodzeniem o moje miejsce intymne. Pisnęłam, zasysając powietrze. Chciałam go z siebie zepchnąć, ale on tylko warknął na mnie.
-Jason! - pisnęłam.
Spojrzałam w jego pełne złości oczy i bałam się, że posunie się do czegoś większego. Nie chciałam tego. Chciałam, aby mnie tylko zostawił w spokoju. Zaczęłam się wiercić, aby go jakoś zepchnąć.
-Jason, zostaw mnie! Proszę. - wydukałam.
Bałam się, że mnie.. zgwałci. Nie chciałam go rozwścieczyć, nie planowałam tego. Ale to w końcu Jason Cook, lokalny gangster.
-Jason, nie chcę tego! 
Nagle chłopak znieruchomiał. Przestał się o mnie pocierać, a jego oczy przepełniła troska. Spojrzał na mnie zmartwiony, a następnie szybko ze mnie zeskoczył. Zaczął chodzić w kółko po pokoju, przeczesując włosy dłońmi. 
-Ja nie chciałem cię skrzywdzić! - krzyknął, na chwile spoglądając na mnie.
Chwycił drewniane krzesło, które stało nie wsunięte w biurko, i rzucił nim w ścianę. Zacisnęłam powieki, gdy krzesło zderzyło się ze ścianą. 
-Ja pierdole! - warknął wściekle. - Nie chciałem! Nie panowałem nad tym!
-W porządku. - szepnęłam.
-Nie wiem dlaczego to zrobiłem.. - szepnął jakby sam do siebie, ale ja dokładnie słyszałam jego słowa. - Przecież miałem w planach tylko łaskotanie.. To nie miało tak być! - warknął chodząc w kółko ze wzrokiem wbitym w podłogę, a dłonie znajdowały się na karku.
Niepewnie wstałam z łóżka i podeszłam do niego. Chciałam, aby się uspokoił. Nie byłam jakąś cnotką, które teraz będzie płakać po nocach. Nie byłam też dziewicą, lubiłam seks, ale bez przesady. Nie mam zamiaru użalać się nad tym co się stało, bo do niczego nie doszło. Przecież to trwało jakieś dwie minuty. 
-Jason. - szepnęłam wtulając się w jego plecy i kładąc podbródek na jego ramieniu. 
Jego oddech powoli wracał do normy, a on rozluźnił mięśnie, jakby pod wpływem mojego dotyku. 
-Przepraszam. Ja nie chciałem, nie chciałem..
-Shh. - uciszyłam go. Odwróciłam go do siebie przodem i spojrzałam na niego lekko się uśmiechając. - Jest w porządku. Naprawdę wszystko w porządku. Do niczego nie doszło.
-Ja jestem popierdolony! Chciałem, abyś poznała mnie z tej dobrej strony, a tak naprawdę co robię?
-Znam już trochę twoją dobrą stronę. Dopiero pierwszy raz zachowałeś się do mnie w.. taki sposób. 
Jak na gangstera, przyzwoicie. Nie sądzicie?
Ugh, co ja mam teraz zrobić? Jeszcze bardziej niezręcznie niż wcześniej.
-Przepraszam. - szepnął. 
-Chodźmy może już spać.
-Em.. ja pójdę spać na dół. Przepraszam. - odwrócił się i otworzył drzwi od pokoju.
-Czekaj! - krzyknęłam, gdy już chciał wychodzić. Zatrzymał się i spojrzał na mnie pytająco. - Ja pójdę na dół. To jest twój pokój.
Nie byłam szczególnie zrozpaczona psychicznie, nie ruszyło mnie to kompletnie. Byłam twarda i silna, ale do czasu. Nie mogę powiedzieć, że nie sprawiło mi to odrobinę przyjemności, ale to nie zmienia faktu, że nie chciałam tego. Nie z nim w takim stanie. Znaczy, nie z nim ogólnie.
-Chyba żartujesz. - parsknął.
-Nie, tylko mnie tam zaprowadź.
-Nie, Zoe, śpisz tutaj. 
-W takim razie śpisz ze mną. - powiedziałam z uśmiechem.
-Nie chcesz tego..
-Daj spokój, nic się nie stało, chodź. - wyciągnęłam w jego kierunku dłoń i posłałam mu zachęcający uśmiech.
Jason westchnął i zamknął drzwi. Ruszył w moim kierunku, chwycił moją dłoń a następnie położyliśmy się obok siebie. 
Aby na pewno mnie to wszystko nie ruszyło?



NextDay:

Wkurzyłam się, gdy Jason wepchnął się do mojego mieszkania, po tym jak mnie odwiózł. To miało wyglądać inaczej. Miał mnie do cholery odwieźć i zostawić w spokoju.
Fakt, byłam dla niego miła i wyrozumiała. Uszanowałam jego decyzję. Ale to nie zmienia faktu, że nie chciałam go znać. Nie potrzebowałam kłopotu, a on właśnie go oznacza. I tak już mam dużo na głowie.
Oni nie żyją, a ty jesteś bezpieczna.
Czyli można powiedzieć, że jeden problem z głowy?
Boże, ja tego nie powiedziałam! To było samolubne! Jak mogłam tak pomyśleć?! No ale ja już naprawdę nie wiem co mam robić. To wszystko jest takie.. nienormalne. Nie dla mnie. Nie pisałam się na to, więc dlaczego?
Spędziliśmy miło ten czas, oprócz tego incydentu wczoraj wieczorem, ale nie obchodził mnie Jason. Chciałam nadal żyć swoim życiem, a to oznacza, że nie ma w nim miejsca na znajomość z Jasonem Cookiem.
Zerwałam się z miejsca, na dźwięk telefonu komórkowego. 
-Tak? - zapytałam po wciśnięciu zielonej słuchawki.
-Zoe? Całe szczęście! Mam do ciebie ogromną prośbę! - usłyszałam głos siostry Hailie.
Siostra Hailie, ma na imię Sophia i ma dwadzieścia pięć lat. W wieku dziewiętnastu lat zaszła w ciążę, a jej córeczka nazywa się Hope i jest pięcioletnią blondynką, jak jej mama. Wspominałam, że jestem chrzestną? I to najsłodszego dziecka na świecie, Hope.
-Co mogę dla ciebie zrobić, Sophia? - zaśmiałam się.
-Moi rodzice z Hailie wyjechali na działkę za miasto, a ja nie mam z kim zostawić Hope. A ty jako matka chrzestna musisz mi pomóc! - mówiła jak opętana, przez co wiedziałam, że jest to ważne.
-Dawno nie widziałam mojej malutkiej Hope. Oczywiście, że się nią zajmę. Ja mam podjechać, czy ty mi ją przywieziesz?
-Mogłabyś podjechać? Naprawdę to ważne, a ja muszę wyjść jak najszybciej.
-Już jadę. - odpowiedziałam i szybko się rozłączyłam.
Spojrzałam na siebie w lustrze, wyglądałam przyzwoicie. Pospiesznie spakowałam najpotrzebniejsze przedmioty do torebki i spojrzałam znacząco na Jasona.
-Możesz mi pomóc? - zapytałam.
-Jasne, o co chodzi?
-Zawieziesz mnie gdzieś? To ważne.



***
-Zatrzymaj się tutaj. - powiedziałam widząc znajomy dom. Chłopak zatrzymał się przed wskazanym przeze mnie domem. - Dzięki, ratujesz mi tyłek. 
-Po raz drugi. - zaśmiał się.
Chciałam już powiedzieć do zobaczenia, gdy ugryzłam się w język. Nigdy więcej się nie zobaczymy.
-Ej Zoe! - krzyknął, gdy wysiadłam z samochodu. Po chwili stanął obok mnie z uśmiechem na twarzy. - Mogę z wami spędzić ten dzień?
Zamurowało mnie. Ale nie mogę mu teraz odmówić. 
-Um, jasne. - uśmiechnęłam się.
Zapukałam do drzwi i czekaliśmy, aż Sophia nam otworzy.
-Idę! - usłyszałam krzyk zza drzwi. -Dzięki Bogu już jesteś.. jesteście. - poprawiła się, gdy zobaczyła, że nie jestem sama.
Oby nie rozpoznała w nim gangstera, błagam.
-To jest Jason. Mój.. - nie wiedziałam jak mam określić, cholera.
-Przyjaciel aka szofer. - uśmiechnął się uśmiechem numer jeden. 
-A to jest Sophia, siostra jednej z moich najlepszych przyjaciółek i mama mojej chrześniaczki. - powiedziałam.
-Okej, miło poznać. Spakowałam małą i kilka jej zabawek. Obiecała, że będzie grzeczna. - zaśmiała się, poprawiając włosy. 
Całe szczęście, nie kapnęła się kim jest chłopak. 
-Masz gdzieś fotelik dla niej? - zapytał Jason, jakby czytał mi w myślach.
-Zaraz przyniosę, mam go w samochodzie. 
Sophia zaprosiła nas do środka, mówiąc, że mała siedzi w salonie i na nas czeka a sama wyszła na zewnątrz kierując się do garażu.
-Cześć Hope! - krzyknęłam podekscytowana widząc moją księżniczkę.
-Ciocia! - pisnęła biegnąc w moją stronę, a ja przykucnęłam.
Dziewczynka wbiegła w moje ramiona zawieszając swoje malutkie rączki na mojej szyi. Było to cholernie słodkie i urocze. Ona cała taka jest.
-A kto to? - zapytała cicho chowając twarz w zagłębieniu mojej szyi, gdy wzięłam ją na ręce.
-To kochanie, jest Jason. Mój przyjaciel, spędzi z nami dzisiaj dzień, cieszysz się? - zapytałam patrząc na nią z szerokim uśmiechem.
Nic nie poradziłam na to, mała była taka słodziutka i nie dało się przy niej nie uśmiechać. 
-Taaak! - krzyknęła przeciągając samogłoskę.
-Przedstaw się kochanie. - szepnęłam jej do ucha.
-Jestem Hope. - powiedziała pewnie wyciągając swoją małą rączkę w kierunku stojącego Jasona.
-A ja Jason, miło mi cię poznać malutka. - uścisnął delikatnie jej dłoń uśmiechając się przyjacielsko.
Wow, jaki miły.
Do salonu weszła Sophie z fotelikiem w rękach. Postawiła go na podłodze i w pośpiechu ubrała się. Zrobiliśmy to samo, ja oczywiście ubierałam małą, bo naprawdę to kochałam. Sophia, nie mogłaś mieć bardziej pięknej i słodszej córki! W dodatku jej piękne imię, strzał w dziesiątkę. 
Jason zamontował fotelik a po chwili posadził tam Hope i zapiął. Wyglądało to tak słodko. Wszystko związane z Hope jest słodkie, więc radzę się przyzwyczaić. 
Wsiedliśmy do samochodu, a szatyn spojrzał na mnie wyczekująco. 
-Hope, gdzie chcesz pojechać? - zapytałam.
-Na plac zabaw! - pisnęła słodko.
Jason pokiwał głową i odpalił samochód. Jechał.. inaczej. Spokojnie i przepisowo. Za każdym razem gdy już z nim jeździłam, jechał strasznie szybko, a jak mu mówiłam, aby zwolnił to zgadnijcie co mi odpowiedział. "Ścigam się, nie słyszałaś? Nienawidzę zwykłej, przepisowej, nudnej i wolnej jazdy." O mój boże, on jest nienormalny! Oby przy małej zachowywał się normalnie. 
Z głośników rozbrzmiała piosenka "Breezeblocks" Alt'a-J. Lubiłam ją, więc zaczęłam cicho nucić ją pod nosem. Z czasem zmieniło się to nucenie w głośny śpiew wraz z Hope. Jason śmiał się i patrzył na nas jak na wariatki, ale nas to nie obchodziło. Poruszałyśmy rękoma w tylko nam znany rytm, śmiejąc się wniebogłosy. 

Please don’t go, I’ll eat you whole, I love you so, I love you, so I love you so. Please don’t go I’ll eat you whole, I love you so, I love you so, I love you so, I love you so.

Piosenka się skończyła a ja spojrzałam rozbawiona w lusterku na Hope. Uśmiechnęła się do mnie i kiwnęła głową na Jasona. Od razu na niego spojrzałam i zobaczyłam, że ma dłoń przyciśniętą do ust, co pewnie zatrzymywało jego śmiech. Dźgnęłam go delikatnie palcem w brzuch, pozwoliłam mu wybuchnąć śmiechem. Śmiał się na cały samochód, a my razem z nim.
-Jesteśmy. - powiedział hamując śmiech.
Wysiedliśmy z Jasonem i podeszliśmy do miejsca Hope. Jason odpiął ją i wziął na ręce. Zamknęłam za nimi drzwi a chłopak zamknął samochód jednym z przycisków na jego kluczyku od samochodu. Hope szła w środku, a ja trzymałam ją za rączkę, gdy dziewczynka wolną złapała dłoń Jasona. Spojrzał na mnie zszokowany, a ja posłałam mu uspokajający uśmiech. 








__________________________
Cóż, kolejny nudy xD
Nie martwcie się, w następnym będzie bum :)

Rozdział skończyłam już w sobotę, tylko w poniedziałek dopisałam pięć zdań :D

Prawie się posikałam jak zobaczyłam 23 komentarzy oaisjfoiwejfoie ♥
Jesteście tacy wspaniali, wiecie?
Blog ma niecały miesiąc, a już 6,592 wyświetleń! 
Tydzień temu było 4,845 wyświetleń operjgoiejrgoi
O mój boże, nie wierzę!

Informuję 25 osób, więc miło by było jakby każda z Was skomentowała, podpisując się swoim userem z tt :)

Zapraszam do obserwowania bloga! Gadżet NA DOLE!

No i ponownie;

Mam do was kilka próśb i będę wdzięczna za każdą pomoc :)
1. Jeśli przeczytaliście, proszę skomentujcie. Wystarczy chociaż kropka. Liczy się każdy komentarz. Chciałabym mieć mniej więcej rozeznanie. Bardzo mi na tym zależy. 
2. Polecajcie go znajomym, miło byłoby aby dołączyło tutaj jak najwięcej czytelników. Nic nie sprawia takiej przyjemności, jak pisanie dla wielu osób. Obiecuję, że się odwdzięczę. 



NO I ZAPRASZAM NA BLOGA OLKI, JEST JUŻ PROLOG!
Fabuła:
Znają się od zawsze. Między nimi było wszystko dobrze, jednak los postanowił ich rozdzielić. Po trzech latach rozłąki spotykają się ponownie. Starają się odbudować stare kontakty. Chłopak jest teraz inny. Zmienił się, ale czy ona to zaakceptuje? Przed nimi czeka wiele przeszkód, uda im się je pokonać? 



To chyba wszystko :)
Kocham Was! 










24 komentarze:

  1. soidfnjoiwefj pierwsza *.*
    Jason taki ach :D słodko z tą Hope haha ;>
    czekam na następny :)
    @sweetyofbieber

    OdpowiedzUsuń
  2. Oni sa slodcy jejku haha i jeszcze hope i jason ahh
    @believeyoucanx3

    OdpowiedzUsuń
  3. Kolejny super rozdział. Tylko, żeby nikt ich nie zobaczył bo keszcze coś zrobią malutkiej. Czekam na nn :* i pozdrawiam @PL_Belieber69

    OdpowiedzUsuń
  4. Vudo.cudo.cudo. kocham to. Kocham to opowiadanir. Jezu.. czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  5. jnhxjhknsdkanskj,Jason taki słodziak z tą Hope >>
    czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  6. Nudny ? Żartujesz chyba. Ten rozdział jest BOSKI :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny rozdział *-* Czekam na nn @jilyinfire :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Aaaa końcówka była tak genialnie słodka :3 Podoba mi się ten rozdział ;) Z niecieprliwością czekam na następny i weny życzę!
    @daria_222

    OdpowiedzUsuń
  9. Wspaniały! :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Awww, kochane! Wspaniały rozdział. Oni są trochę brutalni, chodzi mi o to zabijani...no ale Jason jest taki kochany! Oni muszą być razem! A teraz jeszcze jak razem trzymają Hope awww so cute <3 @annie_pilch

    OdpowiedzUsuń
  11. Boski ♥ @ForallofJustin

    OdpowiedzUsuń
  12. aw slodka koncowka :) - @stratfordslaugh

    OdpowiedzUsuń
  13. awwwwwwwwwwwwwwwww ta końcówka jest taka słodka <333 Kocham @TUsia445

    OdpowiedzUsuń
  14. Niesamowity<3 Czekam z niecierpliwością na następny rozdział
    ~M

    OdpowiedzUsuń
  15. jaki słodki, kochany..awww..super jest;)
    @magda_nivanne

    OdpowiedzUsuń
  16. haufhdviewvefcifewnicnwomf i ten moment +18 xD Mrrr.... kocham! <3 Haha " Leżałam do niego tyłem i gdy delikatnie się poruszyłam, mój tyłek otarł się o jego przyrodzenie. Czułam, jak teraz wbija mi się bardziej w pośladki, a Jason cicho jęknął. O mój boże, to przeze mnie?
    -Jason? - szepnęłam.
    -Cholera jasna, zauważyłaś. - zaśmiał się cicho" haha nie mogę xD Więcej takich rozdziałów!! Czekam -szybko Next!

    OdpowiedzUsuń
  17. NAPISAŁAM TAKI DŁUGI KOMENTARZ I GO NIE DODAŁO?!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. teraz to się wkurzyłam :( dziękuję za dedykację i że chcę już kolejny napisałam tam, nooo i jeszcze że ich lubię. a reszty nie pamiętam, fuck you blogspot :c
      bizzlovey // tlumaczenie-precious

      Usuń
  18. Zostałaś nominowana do Libster Award!
    Moje gratulacje!
    Więcej informacji: http://darknessoulff.blogspot.com/2014/07/libster-award.html

    OdpowiedzUsuń