ZAPRASZAM NA BLOGA KOLEŻANKI!
Zoe's POV:
Obudziłam się wtulona w czyjąś klatkę piersiową.
Co do cho..
O boże!
Szybko zerwałam się z łóżka, nie martwiąc się tym, że zbudzę Jasona.
Byłam w jego koszulce..
Czy ja się z nim przespałam?!
Nagle wszystko we mnie uderzyło.
Samochód. Mężczyźni. Las. Dom Jasona. Jason.
Szczerze to nie wiem, czy nie wolałabym się z nim przespać niż być częścią tego wczorajszego.. gówna w które zostałam wciągnięta. Mniejsza.
Nienawidzę siebie. Nienawidzę tego, że przyleciałam jak jakaś wariatka do jego domu. Wleciałam, rozryczana jak histeryczka. Dla nich to normalne co się dzieje, tak? Zachowałam się okropnie. Nienawidzę siebie za to, że okazałam przed nimi moją słabość, że pozwoliłam łzom wypływać i wypływać.. Powinnam zatrzymać je dla siebie, gdy będę sama. Nie mogę okazywać swoich uczuć innym. Nie mogę. Muszę być silna.
Cholera, w czym ja mam wrócić do domu i przede wszystkim jak?! Nie wiem nawet gdzie się do cholery dokładnie znajduję! Ugh, naprawdę nie mogłam poczekać na taksówkę wewnątrz budynku?
To by cię złapali innym razem, kretynko.
To jest żałosne. Znam tego kolesia, można powiedzieć, że dwa dni a ja jestem zamieszana w jego gówno? To jakiś żart? Błagam, powiedźcie, że to żart.
-Zoe? - usłyszałam zachrypnięty, senny głos.
-C-co? - odwróciłam się do niego.
-Co robisz?
-J-ja.. ja przepraszam.
-Za co mnie przepraszasz? - nagle Jason znalazł się przede mną.
-Ja nie powinnam tak histeryzować wczoraj.. Prze-przepraszam. Zachowałam się idiotycznie. Przecież oni nic mi nie zrobili.. Mogłam po prostu przyjść, powiedzieć i wyjść.
-Nic ci nie zrobili, Zoe? Porwali cię. Grozili śmiercią. Nadal uważasz, że to nic?
-Ale tu nie chodzi o mnie! To przez ciebie! Wszystko jest przez ciebie!
Spojrzał na mnie dość zmartwionym wzrokiem. Oh, wyrzuty sumienia, Cook? Idealnie, powinieneś je mieć.
-Gdybyś się ode mnie odwalił.. Nic by się takiego nie wydarzyło! Zobaczyli nas razem i co? I już nie mam życia? Już jestem ich celem? Jestem dla ciebie nikim, więc dlaczego się do mnie przyczepili?! No dlaczego?! Czuję się jak w pieprzonym filmie! Nie, sory, to jest jak pieprzony film!
Poczułam jak do moich oczu napływają łzy, które próbowałam powstrzymać. Za żadne skarby nie mogę pozwolić, by wypłynęły.
Jesteś silna, jesteś silna, silna..
-Zoe, to się zaraz skończy.
-Co się zaraz skończy?!
-Oni będą martwi! Okej? Nic ci nie będzie grozić, będziesz bezpieczna!
Czy on właśnie powiedział.. Nie! On chce ich zabić. Oni chcą ich zabić. Nie, nie, nie! Nie chcę w tym uczestniczyć. Przecież takie rzeczy dzieją się tylko w filmach, to nie dzieje się naprawdę.. To nie jest mój świat.
-Pieprzony film! To jest śmieszne! - zaśmiałam się, chociaż w ogóle nie było mi do śmiechu.
-Co? - zapytał ściągając brwi.
-Nie znam cię! A zostałam wciągnięta w t w o j e gówno! A może zostałabym zabita gdybym pokazała się na mieście kilka razy z tobą, hm?
-Nie mów tak. - mruknął wbijając wzrok w ścianę za mną.
-Spójrz na mnie!
Zrobił to.
-Dlaczego wybrali mnie? - szepnęłam czując jak po moich policzkach spływają łzy. Nie mogłam dłużej ich powstrzymywać.
-Nie musisz udawać silnej. Wiem jak jest. Próbujesz udawać, że jesteś wkurzona na mnie, a tak naprawdę jesteś przerażona. - szepnął robiąc krok w moją stronę, a ja automatycznie się cofnęłam. - Sprawię, że znów będziesz bezpieczna, a potem usunę się z twojego życia raz na zawsze, okej? Nikt już ci nie będzie zagrażał, obiecuję.
-O-obiecujesz?
-Tak, obiecuję. Chodź tu. - szepnął i przyciągnął mnie do swojego ciepłego ciała.
Wtuliłam się w jego nagą klatkę piersiową. Przyglądałam się jego tatuażom, których wcześniej nie zauważyłam; nie zwracałam uwagi. Były takie.. idealne.
On był idealny.
Nie, nie był.
Był. Zobacz! Te mięśnie, brzuch, tatuaże, oczy, jest zajebiście przystojny i seksowny. Bierz go, Zoe! To twoja natura!
Daj spokój, nienawidzę go. Jest potworem.
Wcale nie, nie znasz go. Kiedy ostatnio się z kimś zabawiłaś?
Oh, znikaj!
Tak, to ja Zoe Ross rozmawiająca ze swoją podświadomością. Kto wie, może dam jej imię? Nie wiem, na razie wystarczy jej miano suki.
Przejechałam opuszkami palców po jego tatuażach, które w tym momencie najbardziej mnie interesowały. Nie obchodziło mnie to, że go nienawidziłam. Chciałam zobaczyć jego wszystkie tatuaże. Oderwałam się od niego i zaczęłam dokładnie przyglądać.
Cała lewa ręka była pokryta tatuażami, które były tak idealne, że zabrakło mi tchu. Prawa ręka, była pokryta nimi od nadgarstków, do łokci. Nad lewą piersią znajdowała się korona, nad prawą liczby rzymskie, zaś pomiędzy nimi dwiema krzyż. Na brzuchu miał jeszcze dwa małe tatuaże, ale nie mogłam na nie patrzeć, bo co chwilę schodziłam wzrokiem na jego wyrzeźbiony do perfekcji brzuch, jednak dostrzegłam słowo przebaczyć. Nagle Jason odwrócił się do mnie tyłem, a ja dostrzegłam po jednym tatuaży na obydwu łopatkach. Na lewej widniała twarz Indianina. Delikatnie przejechałam po tatuażu opuszkami, zachwycając się. Przeniosłam swój wzrok na tatuaż na prawej łopatce. Napis z Biblii. Twe słowo jest lampą mym stopom i światłem na mej ścieżce. Dziwne? No raczej, gangster z takim tatuażem?
Jason wskazał na swoją łydkę, a ja od razu tam spojrzałam.
Jezus.
On jest do cholery dziwny!
Szatyn palcem wskazał miejsce za swoim uchem, a ja dostrzegłam tam nutkę. Na szyi miał kolejny napis, cierpliwość.
-Podobają ci się? - zapytał.
-Są.. piękne. Ale wydaję mi się.. nieważne.
-Co ci się wydaje?
-Nieważne. Nic takiego.
-No powiedz. - mruknął patrząc na mnie obojętnym wzrokiem.
-Nie pasują do ciebie.
-Nie znasz mnie. - uśmiechnął się.
Ale słyszałam o tobie wiele, kolego.
-Myślisz, że jak zabijam ludzi to jestem nic nie wartym sukinsynem? - zapytał podnosząc jedną brew.
Tak, dokładnie.
-Otóż nie. Gdybym taki był, nie zaufałbym ci i nie pokazał broni. A gdybym ci nie zaufał, a oni by cię wciągnęli - już dawno byś nie żyła.
-Ale.. t-ty zabijasz ludzi!
-Bo sobie na to zasłużyli.
-Ty też zasługujesz na śmierć, a nadal żyjesz.
Nagle oczy Jasona pociemniały, a on przycisnął mnie do ściany. Był wściekły.
-Nie znasz mnie! - syknął.
-Jesteś dupkiem!
Trzymał swoje dłonie na moich ramionach, co chwilę je ściskając, na co syknęłam z bólu.
-Jak możesz tak sądzić?! Powtarzam; nawet mnie nie znasz!
-Ale wiem kim jesteś i wiem, że oznaczasz nic innego jak kłopoty!
-Gówno wiesz, Zoe! Przestań udawać, bo nie wiesz jaki jestem naprawdę. Nikt nie wie. - mruknął.
-Zabijasz ludzi. Jesteś nienormalny! - pisnęłam, a Jason wbił paznokcie w moje ramię. - Przestań, to boli! Jason krzywdzisz mnie!
Jego oczy zmieniły się, a on poluźnił uścisk.
-Przepraszam. - mruknął. - Nie chciałem cię skrzywdzić.
-Jest okej. - szepnęłam, choć nie było to prawdą.
-Wiem, że nie jest. Chcę ci udowodnić, że nie jestem takim sukinsynem za jakiego wszyscy mnie uważają. Ale nie mogę tego zrobić, gdy wierzysz we wszystko co ludzie o mnie mówią.
-Ja nie wiem co mam myśleć. Chciałam dać ci szansę. - nie chciałam, ale zrobiłam to tydzień temu. - Ale ty się nie odzywałeś.
-Przepraszam.
-Nie przepraszaj, po prostu powiedz mi jak mam dojść do domu. - mruknęłam.
-Zawiozę cię.
-Nie musisz..
-Ale chcę. - przerwał mi uśmiechając się.
-Um, Jason? - zapytałam niepewnie, a on spojrzał na mnie z uśmiechem. - Nie uważasz, że to za dużo tatuaży?
Musiałam zmienić temat, inaczej byłoby niezręcznie.
-Nie. A ty masz jakiś tatuaż?
-Um, nie. Ale chciałabym sobie kiedyś zrobić.
-To na co czekasz?
-Myślisz, że nie mam na co wydawać pieniędzy? - zaśmiałam się. - O właśnie, zawieź mnie szybko do domu, muszę się przygotować do pracy.
-Pracy? Przecież nie pracujesz w weekendy.
-To skomplikowane.
-Szef ci każe? Mogę z nim porozmawiać, jeśli chcesz.
-Porozmawiać? - zaczęłam się śmiać, a chłopak ze mną. - On mnie do niczego nie zmusza. Szczerze to wątpię czy się zgodzi znowu mnie wziąć na dodatkowe godziny. Wczoraj przepracowałam piętnaście godzin.
-Ile?! - krzyknął zdziwiony patrząc na mnie jak na wariatkę.
-No piętnaście godzin.
-Oszalałaś?!
-Nie twoja sprawa!
-Jak można przepracować piętnaście godzin i chcieć jeszcze więcej? Ja się bym znudził po dziesięciu minutach!
Zachichotałam patrząc na jego zdziwioną twarz.
-Potrzebuję pieniędzy, więc chyba muszę pracować.
-Ale piętnaście godzin? Boże, czy ty masz jakieś długi?!
-Nie. To znaczy.. mam. Nie, nie mam! Ugh, po prostu muszę zapłacić za czynsz sprzed i ten z tego miesiąca.
-Ile?
-Co? - zapytała zdezorientowana.
-Ile jesteś winna za czynsz?
Szybko i niewyraźnie wymamrotałam cenę, specjalnie aby nie usłyszał. Wstydziłam się tego. Nie chciałam mu mówić o swoich problemach, gdy mamy nieco większy.
-Co? - nastawił ucho w geście niedosłyszenia.
-Dwa tysiące dwieście dolarów. - mruknęłam czując jak policzki mnie palą, więc opuściłam głowę w dół, aby zakryć je włosami.
-Hej. - szepnął unosząc mój podbródek do góry, abym na niego spojrzała. - Nie masz się czego wstydzić.
-Jak nie? Nie mam nawet jak tego spłacić!
-Pomogę ci. - potarł mój policzek kciukiem, a ja czułam jak rozpływam się pod jego dotykiem.
Dlaczego on jest taki seksowny? Boże, gdyby nie był gangsterem już dawno bym z nim flirtowała. Ale nic nie poradzę na to, jak on na mnie działa. Wspominałam, że stał przede mną w samych bokserkach?
-Jak chcesz mi pomóc? - szepnęłam, wysilając się na normalny ton.
-Zapłacę za twój czynsz, proste. - uśmiechnął się.
Co do cholery?! Jason Cook, gangster chce mi pomóc i zapłacić za mój czynsz? Czy ja śnię? Niech mnie ktoś uszczypnie!
-Nie! Nie zgadzam się na to.
-Oh, przestań. Pieniądze dla mnie to nie problem.
Nie chcę słyszeć jak je zarabiasz, Cook. Wystarczy, że się domyślam.
-Nie wezmę od ciebie żadnych pieniędzy.
-Dlaczego nie?
-Bo wiem, że nie będę w stanie ci ich potem oddać.
-Nie musisz mi oddawać.
-Daj spokój.
-Zoe, przestań. Chcę ci pomóc, okej? Pozwól sobie pomóc.
-Jedyne co możesz dla mnie zrobić, to zawieść mnie do domu.
-Jesteś strasznie uparta. - westchnął.
-To zawieziesz mnie?
-Jasne. Dam ci coś do ubrania.
Pokiwałam głową, a Jason ruszył w stronę swojej szafy. Usłyszałam jego ciche przekleństwa, a co ja mam myśleć?
-Zaczekaj tutaj, okej? Jacob pewnie ma jakieś ciuchy dla ciebie, które zostawiła jego dziewczyna.
Uśmiechnęłam się i usiadłam na łóżku. Cholera, wygodne.
Nie minęło więcej niż pięć minut, a Jason wrócił. Podał mi czarne leginsy i zwykłą białą koszulkę z nadrukiem z krótkim rękawem.
-Nie znalazł nic innego.Podziękowałam i szybko udałam się do jego łazienki. Ubrałam legginsy i zdjęłam koszulkę Jasona, która tak cudownie pachniała. Nałożyłam koszulkę dziewczyny jego kolegi i przemyłam twarz zimną wodą. Spojrzałam w lustro i prawie zemdlałam. Nie byłam tą dziewczyną, co wcześniej. Moja twarz była zmęczona, opłakana, przerażona. To wszystko musi jak najszybciej zniknąć. Chcę być z powrotem sobą. Wesołą, pełną energii dziewczyną. A wszystko zostało mi odebrane w ciągu jednej godziny, przez kogo? Przez Jasona Cooka.
Wyszłam z łazienki i zobaczyłam ubranego Jasona. Miał na sobie jasnobrązowe spodnie opuszczone nisko w kroku, ciemnoszary sweter z czarnymi rękawami które zdobiły małe, białe figury. Na szyi wisiał długi, złoty naszyjnik, a ostatnim dodatkiem był złoty zegarek. Nogi wsunął w czerwone buty marki Supra. Wyglądał.. idealnie.
-Wiem, wyglądam zabójczo.
-Jak zawsze. - powiedziałam uśmiechając się.
Oczywiście to był żart. Ale on nie musi wiedzieć, niech się cieszy.
-Ty też.
-Co ja też? - podniosłam brew.
-Ty też wyglądasz zabójczo, a w mojej koszulce wyglądałaś niezwykle seksownie. - mruknął podchodząc bliżej i kładąc dłoń na moim biodrze.
-Czy ty próbujesz mnie poderwać, panie Cook?
-Owszem, panno Ross.
-Postaraj się bardziej. - mruknęłam starając się brzmieć uwodzicielsko.
Oh, tak, wczoraj o mało co nie zostałam zabita przez tego dupka, a dziś z nim flirtuję. Logika Zoe Ross, polecam.
Zaśmiał się do mojego ucha. - Chodźmy już.
Uśmiechnęłam się i razem zeszliśmy na dół.
-A gdzie wy się wybieracie? - na zdenerwowany, męski głos zatrzymaliśmy się przed drzwiami.
To ten.. Peter czy jak mu tam.
-Muszę ją odwieźć.
-Nigdzie nie jedziecie, na razie nie jest bezpieczna.
-Słucham? - zmarszczyłam brwi.
-Zoe, idź na górę do mojego pokoju. - mruknął mi do ucha Jason.
-Ale..
-Idź. Teraz. - syknął.
Wywróciłam oczami i wspięłam się po schodach. Wpadłam do jego pokoju i zatrzasnęłam drzwi. Co z tego, że nie jestem u siebie?
Myślałam, że już będzie dobrze. Odwiezie mnie do domu, zrobi co tam ma zrobić a ja zapomnę, że w ogóle istniał. No ale nie, przecież jestem w niebezpieczeństwie! To wszystko jest dla mnie jeszcze świeże i dziwne. W końcu nie codziennie zostaje się porwanym z powodu tego, że poznałaś kogoś, kto nie jest najlepszym kandydatem na znajomego. Ale skąd miałam wiedzieć? Dotychczas żyłam nudnym, spokojnym życiem. Czy teraz ma to się zmienić? Nie piszę się na to. Od początku nie pisałam się na znajomość z Jasonem. Nie chcę i nie chciałam tego, ale postanowiłam być miła. Ja po prostu.. nie wiem. Nie wiem co mam myśleć. Jestem przerażona, chociaż próbuję zaufać Jasonowi, gdy mówi, że znowu będę bezpieczna.
To co się wczoraj stało..
Flashback:
Szarpnęli mnie za włosy, a następnie wyrzucili z samochodu jak psa. Upadłam na kolana, brudząc je i rozcinając. Jęknęłam z bólu, a samochód odjechał. Rozejrzałam się dookoła. Cała się trzęsłam ze strachu, było już ciemno a ja znajdowałam się w lesie i nie wiedziałam jak stąd wyjść.
"Idź prosto dróżką, potem skręć w lewo. Następnie zobaczysz znak z czerwonym tłem na drzewie, staniesz do niego przodem i pójdziesz lasem cały czas prosto, aż wyjdziesz na dróżkę przed domem tych skurwysynów. Możesz iść nadal dróżką, ale szybciej dojdziesz przez las."
Szybko pobiegłam przed siebie, a potem tak jak mi kazano skręciłam w lewo. Zatrzymałam się dopiero przy tym czerwonym znaku i postanowiłam, że pobiegnę nadal dróżką. Do czasu, gdy do moich uszu doszło wycie prawdopodobnie wilka. Usłyszałam szelest za sobą i bez zastanowienia pobiegłam przez las, aby być jak najszybciej. Biegnąc zaczepiałam się o gałęzie, potykałam co chwilę. Odwracałam się, aby sprawdzić czy nikogo za mną nie ma. Moje serce biło jak oszalałe, a ja za żadne skarby nie potrafiłam myśleć racjonalnie. Co jeśli to wilk? Co jeśli ktoś za mną jest i to jest człowiek? Zostanę skrzywdzona? Nie, to się nie może dziać. To tylko wymysł mojej wyobraźni. Nikogo za mną nie ma. To mi się tylko wydawało.
Kolejny szelest.
Biegnij!
Nabrałam gwałtownie powietrza i pobiegłam jak najszybciej potrafiłam, skupiając całą uwagę na obszarze przede mną. Nie mogłam tracić czasu przez gałęzie, albo potykanie się. Muszę uciekać. Muszę biec, jak najszybciej potrafię. Rękoma odgarniałam gałęzie, który były przede mną. Patrzyłam uważnie gdzie stawiam nogi. W mojej głowie rodziły się jeszcze gorsze scenariusze, niż dotychczas. Chciałam tylko dobiec do tego domu Jasona, bo wiedziałam, że przy nim będę bezpieczna.
EndOfFlashback
Poczułam łzę spływającą po moim policzku więc szybko ją wytarłam. Skarciłam siebie w myślach, że byłam taka słaba. Dlaczego ja tak panikuję?
Nic ci już nie grozi, oni ci nic nie zrobią.
Nic ci się nie stanie
Jesteś tu bezpieczna.
Nikt już ci nie będzie zagrażał, obiecuję.
Sprawię, że znów będziesz bezpieczna, a potem usunę się z twojego życia raz na zawsze.
Cały czas odtwarzałam w głowie słowa Jasona, starałam się w nie uwierzyć. Musiałam w nie wierzyć. Wszystko się ułoży, spokojnie Zoe.
Jason's POV:
Zdawałem sobie sprawę, że Zoe nie jest teraz bezpieczna. Ale nie wiedziałem, że we własnym mieszkaniu również nie będzie. Myślałem, że ją odwiozę, zabronię wychodzenia z mieszkania a ja załatwię się tymi sukinsynami. No ale Peter ma inne zdanie. On myśli, że nawet w mieszkaniu coś może na nią czekać. Nie są tacy głupi, ale mądrzy też nie. Załatwimy The Blood i to będzie koniec. Zoe będzie bezpieczna i będzie żyć jak dotychczas.
Wszyscy uważają mnie za sukinsyna bez serca. Nikt mnie tak naprawdę dobrze nie zna i to mnie boli. Ludzie nie chcą mieć ze mną nic wspólnego, przez to kim jestem. Nie zabijam bez powodu, prawda? Może i nie sprawia mi kłopotu pociągnięcie za spust bez wyrzutów, ale nie jestem bez serca.
Nienawidzę, gdy wróg wciąga kogoś w nasze gówno. A szczególnie Zoe. Przecież ona nie jest niczemu winna, spotkałem się z nią tylko raz. Jak mogłem być tak głupi i nie zauważyć, że nas obserwują? Byłem zbyt zajęty dziewczyną. Pieprzyć ten zakład.
The Blood pokazali jacy są naprawdę. Wzięli kogoś kogo prawie nie znam, mądrze. No ale cóż, nie pokazuję się z nikim w miejscu publicznym, bo nie mam nikogo. A ci sukinsyni obserwowali nas w domku i doskonale wiedzieli, że właśnie tam trzymamy najlepszą broń. Pomyśleli, że Zoe zna kod i im wszystko wyśpiewa jak puszczą ją żywą. Nie jestem aż tak głupi, by dać komukolwiek z zewnątrz kod do naszych skarbów. Widać, że nie myśleli.
Naprawdę, grozili nam? Są żałośni. I pomyśleli, że się nie zemścimy? Tym bardziej głupi.
-Dziś o dwudziestej trzeciej startujemy. Są na tyle głupi i mieszkają osobno. Tym lepiej, załatwimy każdego po kolei. Koniec z tym żałosnymi frajerami. - zaśmiał się Peter. - Zajmij się dziewczyną.
-Jak? Co mamy robić, nigdzie nie wychodząc?
-Idźcie na drugie piętro. Mówiłeś, że jest cheerleaderką?
-No tak. - uśmiechnąłem się.
-Niech poćwiczy. - puścił mi oczko.
Zaśmiałem się i wbiegłem po schodach. Otworzyłem drzwi i spojrzałem na smutną brunetkę.
-Rozumiem, że o powrocie do domu mogę sobie jedynie pomarzyć? - zapytała wywracając oczami.
-Wrócisz jutro.
-Nie chcę nic mówić, ale nie czuję się swobodnie. I jak mam zostać do jutra skoro nie mam nic do przebrania?
-Przecież dałem ci ciuchy. - mruknąłem.
-A.. no wiesz, bielizna?
Uśmiechnąłem się.
-Mogę po nią jechać.
-Jason! - pisnęła wyrzucając w górę ręce, które po chwili swobodnie opadły po jej bokach. Uśmiechnęła się, kręcąc głową.
-Dobra, pojedziemy i się spakujesz.
Uśmiechnęła się zwycięsko a ja wywróciłem oczami. Zeszliśmy ponownie dzisiejszego ranka na dół w tej samej sprawie.
-Na litość boską, gdzie tym razem się wybieracie? - krzyknął z salonu Peter.
-Po bieliznę! - krzyknąłem z uśmiechem, za co zostałem skarcony uderzeniem w brzuch.
W odpowiedzi Peter zaczął się śmiać, a ja spojrzałem na wkurzoną Zoe.
-Okej, ale jadę z wami. To zbyt niebezpieczne.
Po chwili Peter dołączył do nas i wyszliśmy z domu. Wsiedliśmy do mojego samochodu, ja za kierownicą, Peter obok, a Zoe na tyle.
-Czyli za ten czas chcecie się zabawić? - zaśmiał się ruszając sugestywnie brwiami.
-Nie! - pisnęła brunetka.
Spojrzałem na nią w lusterku i zacząłem się śmiać. Siedziała cała czerwona ze złości, a może ze wstydu? Nie wiem, ale wyglądało to zabawnie.
-Cook, nie żyjesz! - krzyknęła.
-Oh, aż taka ostra jesteś? - Peter spojrzał na nią.
-Ugh, po prostu skończcie.
Spojrzałem z uśmiechem znacząco na Petera, a ten puścił mi oczko. Pokręciłem głową z rozbawieniem i całkowicie skupiłem się na drodze.
Już po około dwudziestu minutach byliśmy na miejscu. Zoe szybko wyskoczyła z samochodu, a my od razu za nią. Wyciągnęła klucze ze swojej torby i wpuściła nas do środka. Co chwilę rozglądaliśmy się, szukając kogoś lub czegoś podejrzanego. Było czysto. Weszliśmy do windy a dziewczyna wcisnęła odpowiednie piętro. I już po niedługiej chwili winda się zatrzymała. Poprowadziła nas do swoich drzwi a następnie otworzyła je kluczami. Chciała już wchodzić, gdy ją przytrzymałem za łokieć.
-Co do cholery? - jęknęła.
-Musimy sprawdzić mieszkanie. - oznajmiłem.
-No nie przesadzajcie..
-Nie przesadzamy. - mruknął Peter i wszedł do środka.
Weszliśmy zaraz za nim, a Zoe zamknęła drzwi. Wyjęliśmy nasze bronie, a jej oczy o mało co nie wyszły w orbit. Już chciała krzyczeć, gdy przyłożyłem moją dłoń do jej ust. Po chwili jej oddech się unormował, a my z Peterem weszliśmy w głąb. Trzymałem Zoe blisko siebie, aby mieć pewność, że jest bezpieczna.
-Czysto. - powiedział Peter chowając broń.
Zrobiłem to samo co on, a Zoe przewróciła oczami. Peter usiadł wygodnie na sofie w salonie, a Zoe udała się prawdopodobnie do sypialni, więc ruszyłem za nią.
-Spakuj coś sportowego. - uśmiechnąłem się w jej stronę.
-Po co?
-Będziemy ćwiczyć.
-Wyglądam aż tak źle? - zmarszczyła brwi.
Podszedłem do niej, kładąc dłonie na jej biodrach. - Masz perfekcyjną figurę. Po prostu pomyślałem, że skoro jesteś cheerleaderką to może poćwiczysz. Ze mną. Sam na sam. - wyszeptałem do jej ucha, uśmiechając się.
-Jeśli za mną nadążysz, to z wielką chęcią. - odpowiedziała szeptem, uśmiechając się figlarnie.
Czy ona właśnie.. Ouu! Nieźle!
-Nie wiem jak mam to odbierać. - oblizałem wargi.
-Jak wolisz. - puściła mi oczko.
Odwróciła się do mnie tyłem i podskoczyła by złapać plecak, który był na szafie. Wyglądało to komicznie ale i przesłodko. Była taka malutka i bezbronna. Zaśmiałem się, gdy podskoczyła kolejny raz i tupnęła nogą w podłogę, bo nie udało jej się go złapać. Podszedłem do niej i chwyciłem w talii. Uniosłem do góry, a ona się zaśmiała i chwyciła plecak. Spojrzała na mnie znacząco, gdy nadal trzymałem ją w górze, chociaż już wzięła to czego potrzebowała. Położyła dłonie na moich ramionach, lekko je ścisnęła i nachyliła się nade mną.
-Albo mnie postawisz, albo możesz pożegnać się z tym, że będziesz miał kiedykolwiek dzieci. - mruknęła do mojego ucha.
Na mojej twarzy wypłynął łobuzerski uśmiech, ale wykonałem to o co mnie prosiła. A raczej zagroziła. Cokolwiek.
Zoe wepchnęła do plecaka jakieś jeansy i sweter. Potem przeszła do szafek, jedną z nich wysunęła, a ja już wiedziałem co tam jest. Z łobuzerskim uśmieszkiem podszedłem do niej, objąłem w talii i spojrzałem w zawartość szafki.
-Te mi się podobają. - wziąłem do ręki stringi.
-Spadaj! - warknęła wyrywając mi bieliznę.
No co? Naprawdę mi się podobają!
A jeszcze gdyby tak ona w nich..
Stop!
-No proszę, spakuj je! - wypchnąłem dolną wargę robiąc minę smutnego kotka ze Shreka.
-Jak się zaraz nie zamkniesz, założę ci je na twarz!
Uśmiechnąłem się znacząco. - Nie zrobisz tego.
-Chcesz się założyć?
Przegryzłem wargę, gdy zaczęła się do mnie zbliżać. Zacząłem się cofać do tyłu, aż moje plecy spotkały się z zimną ścianą. To nie powinno być odwrotnie?
-I co teraz, Cook? - zaśmiała się machając stringami.
-Nałożysz je i się zaprezentujesz? - próbowałem jakoś wyjść z tej żenującej sytuacji.
Uśmiechnęła się złowieszczo i uniosła dłonie do góry. Już miała mi je zakładać, gdy chwyciłem jej nadgarstki i odwróciłem tak, że teraz ona była przyciśnięta do ściany.
-I co teraz, Ross?
-To nie fair! - założyła ręce na piersi.
-Co takiego? - zapytałem rozbawiony.
-Ty. - wytknęła palec wskazujący w moją klatkę piersiową.
Boże święty, gdyby nie to wszystko, już dawno bym ją przeleciał. Kto wie, może odezwałbym się po jeszcze?
-Zabierajcie swoje tyłki, nie mam ochoty czekać, aż skończycie swoją pięciominutówkę! - krzyk Petera dobiegł do naszych uszu.
Zoe pokręciła głową, odepchnęła mnie i szybko się spakowała. Cały czas przyglądałem się jej ruchom. Szczupła, zgrabna i seksowna. I pomyśleć, co dopiero ze mną będzie, gdy ona zacznie przy mnie ćwiczyć? Boję się pomyśleć, a dopiero gdy to naprawdę zobaczę? Prawdopodobnie oszaleję na jej punkcie.
***
Zaparkowałem pod naszym domem i wyciągnęliśmy wspólnie nasze śniadanie, które kupiliśmy w drodze. Wiedziałem, że Zoe próbowała zachowywać się normalnie, próbowała czuć się swobodnie przy nas. Po części jej wychodziło. Musi wytrzymać, przecież to tylko jeden dzień. Postaram się, by spędziła go normalnie, jakby to był jeden ze zwyklejszych dni. I myślę, że ten 'trening' jej w tym pomoże. W sumie, ja też będę z tego korzystać, jeśli dobrze mnie rozumiecie. Oj tak, ona ma świetne ciało! Oglądałem filmiki na stronie szkoły, jak cheerleaderki pokazują co umieją. Oczywiście, Zoe tam nie brakowało. Była wszędzie.
Wnieśliśmy swoje tyłki do domu i rozstawiliśmy to wszystko w kuchni na blacie. Każdy z nas chwycił swoją porcję a ja wraz z Zoe ruszyłem do mojego pokoju. Jedliśmy w ciszy, kątem oka ją obserwowałem. Nie była to niezręczna cisza, ona była przyjemna. Wiedziałem, że ona czuła to samo. Czuła się już swobodnie. Tym lepiej.
Po skończonym posiłku, kazałem się jej przebrać. Zaczynamy zabawę, moi drodzy! Kolego w spodniach, uważaj!
-Najpierw idziemy pobiegać! - do moich uszu doszedł entuzjastyczny krzyk Zoe.
-Co? - zdziwiłem się.
-No chyba muszę się rozgrzać? Porozciągać?
Miała na sobie czarne legginsy, bokserkę i bluzę. Ona to zaplanowała! Zaplanowała, że pójdziemy na dwór, a ja nie będę miał na co popatrzeć, jak ma wszystko zakryte. Ale ona nie wie, że mamy salę do ćwiczeń, będzie musiała się przebrać. Perfekcyjnie. Niech myśli, że prowadzi.
Ja miałem na sobie ciemne dresy ze ściągaczami, koszulkę z krótkim rękawem i wkładaną przez głowę bluzę z kapturem.
Wyszliśmy na dwór i zaczęliśmy rozciągać mięśnie. No w sumie, jest na co popatrzeć.
-Teraz pobiegamy! - krzyknąłem, gdy już byliśmy całkowicie rozciągnięci.
Przygotowaliśmy się a po chwili zaczęliśmy biec. Biegliśmy w równym tempie, obok siebie.
-Co? - zdziwiłem się.
-No chyba muszę się rozgrzać? Porozciągać?
Miała na sobie czarne legginsy, bokserkę i bluzę. Ona to zaplanowała! Zaplanowała, że pójdziemy na dwór, a ja nie będę miał na co popatrzeć, jak ma wszystko zakryte. Ale ona nie wie, że mamy salę do ćwiczeń, będzie musiała się przebrać. Perfekcyjnie. Niech myśli, że prowadzi.
Ja miałem na sobie ciemne dresy ze ściągaczami, koszulkę z krótkim rękawem i wkładaną przez głowę bluzę z kapturem.
Wyszliśmy na dwór i zaczęliśmy rozciągać mięśnie. No w sumie, jest na co popatrzeć.
-Teraz pobiegamy! - krzyknąłem, gdy już byliśmy całkowicie rozciągnięci.
Przygotowaliśmy się a po chwili zaczęliśmy biec. Biegliśmy w równym tempie, obok siebie.
***
-Naprawdę nie wiem jakim cudem byłaś pierwsza. - powiedziałem wycierając pot z czoła.
-Cóż, musisz popracować nad kondycją. Zbyt szybko się męczysz. - zaśmiała się.
Spiorunowałem ją wzrokiem, wchodząc do domu. Weszliśmy do kuchni, gdzie siedział Elliot, jedząc kebaba. Zoe skrzywiła się, widząc co je.
-Co? Nie lubisz? - zapytał rozbawiony Elliot.
-Niezdrowe. - ponownie się skrzywiła.
-Widać, że dbasz o siebie. - Elliot zlustrował ją wzrokiem, a potem puścił mi oczko.
Wziąłem z lodówki dwie wody i złapałem Zoe za rękę, przyciągając do mojego ciała.
-Nie rozbieraj jej wzrokiem. - syknąłem.
-Oj przestań, po prostu chcę się zapoznać z twoją nową zabawką.
Jeśli on się zaraz nie zamknie, to wszystko jej wypapla!
-Nie jestem niczyją zabawką. - powiedziała twardo.
Uśmiechnąłem się zwycięsko, patrząc na minę Watsona.
-I myślę, że nie chcę mieć z tobą nic wspólnego, po tym co mi zrobiłeś w galerii. - wysyczała Zoe.
Moja dziewczyna!
-On mi kazał! - jęknął z otwartą buzią pełną jedzenia, wskazując na mnie palcem.
-Fuu! - znowu się skrzywiła, chowając twarz w moją klatkę piersiową. Mocniej ją objąłem w pasie.
-To my już pójdziemy poćwiczyć. - uśmiechnąłem się do Elliota.
-Poćwiczyć? - odwzajemnił uśmiech.
-Zoe jest cheerleaderką. - odpowiedziałem dumnie.
Chwyciłem wody i opuściłem kuchnię, z Zoe na ogonie. Weszliśmy po schodach, skierowałem nas na koniec korytarza, do mojego pokoju.
-Przebierz się. - mruknąłem jej do ucha.
-Oh, nienawidzę cię.
Zaśmiałem się i obserwowałem jak wyciąga z plecaka ciuchy. Podobał mi się ten pomysł, że będzie u mnie znowu spać i to w innych okolicznościach.
Zoe wyszła z łazienki, ubrana w krótkie spodenki, naprawdę bardzo krótkie spodenki i czarną bokserkę.
-Wolałbym strój cheerleaderki. - jęknąłem.
-W środę w szkole gramy mecz, więc możesz przyjść popatrzeć. - puściła mi oczko.
Przegryzłem wargę, nie wyglądała tak źle. Wyglądała.. jak zawsze. Seksownie. Wyszliśmy z pokoju, po czym znowu weszliśmy na schody. Otworzyłem pierwsze drzwi, do sali gdzie mieliśmy siłownię i przeszliśmy na drugi koniec sali. Tam było wystarczająco dużo miejsca na jej trening. Do tego było wielkie lustro na całą ścianę.
-Wow. - szepnęła rozglądając się.
Zdjąłem swoją bluzę i rzuciłem w kąt.
Zoe zaczęła ponownie się rozciągać. Przyglądałem się jej w skupieniu, podziwiając jaka jest wysportowana. Podobało mi się to.
-Masz jakąś muzykę? - wskazała na magnetofon.
Włączyłem urządzenie i wsadziłem jedną z płyt wybraną przez Zoe. Po chwili, bez skrępowania, zaczęła ćwiczyć swój układ.
-Nie miałeś ćwiczyć ze mną? - zapytała w trakcie.
Ustawiłem się za nią, ale obok i powtarzałem jej ruchy. Nie wychodziło mi, nie mam co ukrywać. Widziałem, że próbowała się nie śmiać, bo co chwilę przegryzała policzki lub wargi. Wyglądała cholernie seksownie, a ja miałem idealny widok na wszystko.
-Możesz mnie podrzucić, jeśli chcesz. - zaśmiała się.
Oo, i to mi pasowało!
Ustawiłem się tak jak mi kazała i po chwili Zoe wyskoczyła w powietrze. Zrobiła jeden wielki obrót, a po chwili spadała w dół, więc ją złapałem. Doskonale wiedzieliśmy, że to nie będą takie ćwiczenia, jak ona ma w szkole, ale lepsze to niż nic. W końcu jesteśmy tylko we dwoje, nikt nas nie widzi, nikt nas nie osądza.
_______________________
Nuuudy! Ale to dopiero początek czegoś wielkiego ;>
Dziękuję za 19 komentarzy, jesteście cudowni! ♥ I za 4,845 wyświetleń, wooow!
NO I ZAPRASZAM DO OBEJRZENIA ZWIASTUNA! <<klik>>
ZACHĘCAM DO OBSERWOWANIA BLOGA, GADŻET ZNAJDUJE SIĘ NA DOLE.
ZAPISUJCIE SIĘ DO INFORMOWANYCH W ZAKŁADCE INFORMED!
Mam do was kilka próśb i będę wdzięczna za każdą pomoc :)
1. Jeśli przeczytaliście, proszę skomentujcie. Wystarczy chociaż kropka. Liczy się każdy komentarz. Chciałabym mieć mniej więcej rozeznanie. Bardzo mi na tym zależy.
2. Polecajcie go znajomym, miło byłoby aby dołączyło tutaj jak najwięcej czytelników. Nic nie sprawia takiej przyjemności, jak pisanie dla wielu osób. Obiecuję, że się odwdzięczę.
No to tyle :)
Do następnego, kocham Was xx
Rozdzial bosmi naprawde mi sie podoba :D
OdpowiedzUsuńCoraz bardzirj zaczyna sie dziac :)
@believeyoucanx3
Hihi jakie boskieee :D
OdpowiedzUsuńSwieeeeeeeeeeeeeetny *o*/ @ForallofJustin
OdpowiedzUsuńsuper rozdział. podobał mi sie moment z eliotem. hahaha boskie. czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńŚwietny!
OdpowiedzUsuńjezu to było urocze. jason był uroczy. zoe była urocza. wszystko było urocze! nie wiem czy to dla ciebie dobrze, czy źle, że dla mnie to było urocze, ale przykro mi. mam dzisiaj taki dzień, że we wszystkim widzę coś uroczego, haha. chyba przestanę lubić to słowo, bo właśnie użyłam je w jednym komentarzu 0923809323 razy.
OdpowiedzUsuńco do rozdziału ((oprócz tego że było uroczo)) - to było świetne, jejciu. kochani, tak bardzo kochani! nie wiem czemu, ale miałam taką bekę z petera i elliota, jeszcze jak zoe dowaliła elliotowi, a on taki bezbronny, wpierdalający kebaba... kocham cię! haha
/ jolobizzle
zapraszam do siebie!
http://brooklyn-babyfanfic.blogspot.com/
http://frightful-fanfiction.blogspot.com/
Na początku miałam mieszane uczucia, ale teraz bardzo mi się podoba. Musisz popracować troszkę nad stylem, ale i tak jest czad. Weny!
OdpowiedzUsuńGenialny *-* czekam na nn @jilyinfire :)
OdpowiedzUsuńGenialne!!! Czekam na kolejny. :*
OdpowiedzUsuńJesteś cholernie zdolna.! I te opowiadanie zaskakuje mnie cały czas.
OdpowiedzUsuńCudo *_____*
OdpowiedzUsuńWow nie spodziewałam się tego. Naprawdę masz talent do pisania :) pomyśl kiedyś czy nie wydała byś książki ;D a rozdział jak zwykle cudny.
OdpowiedzUsuń@PL_Belieber69
naprawdę jesteś zdolna haha :D
OdpowiedzUsuńyeaa zboczony Jason :3
czekam na next ;)
@olazawszespoko
Nudy??? To jest świetne! Dopiero 3 rozdział a już super! Z niecierpliwością czekam na kolejne! ;* @annie_pilch
OdpowiedzUsuńDzięki za info na tt że jest nowy roździał. Nie moge sie doczekac nastepy rozdzial bo ten byl cudowny :* ~ Wiktoria <3
OdpowiedzUsuńnudny ?! geniAlny !
OdpowiedzUsuń@magda_nivanne
super :D
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! nie mogę się doczekać kolejnego! :)
OdpowiedzUsuńŚwietny! :D
OdpowiedzUsuńcudnie <3
OdpowiedzUsuńświetny! czekam na następny <3
OdpowiedzUsuńJakie nudy dziewczyno ?! xD Moim zdaniem się dzieje i to dużo :) Jestem ciekawa co wydarzy się dalej, życzę weny ;)
OdpowiedzUsuńCudowne <3
OdpowiedzUsuń