25.06.2014

2. Yet will be my.

Jason's POV:

-Mogę się założyć, że nigdy jej nie zaliczysz! - krzyknął rozbawiony Elliot.
Czy on naprawdę chce dostać w pysk? Czy to jest naprawdę jedeny sposób, aby się zamknął?
Cała nasza piątka, bez Ricka i Petera siedziała w salonie pijąc piwo i naśmiewając się ze mnie. Wspaniale. 
-Słuchaj, Watson, jeżeli lubisz oddychać to radziłbym ci się zamknąć. - syknąłem.
-Oh, uraziłem cię? Przykro. 
-Zamknij ten pysk! - warknąłem i nim się spostrzegłem stałem nad nim biorąc go za koszulkę.
Elliot szybko się wyrwał i usiadł wygodnie na sofie. 
Sukinsyn.
-Unosisz się. I tylko dlatego, że dałeś się obejść jakiejś ładnej panience. Pokazałeś jej wszystko, tylko po to aby ją zaliczyć? 
-Bała się mnie! Co miałem do cholery zrobić? Pokazałem jej wszystko, a potem zapewniłem, że nic jej nie grozi. I mi kurwa uwierzyła. - zaśmiałem się z tego, jak bardzo była naiwna. Musiałem to zrobić, kretynie. Za kilka dni będzie krzyczeć moje imię, zobaczysz, nagram ci to nawet.
Wzięliśmy zakład. Jeśli przegram, muszę oddać mu moją najlepszą broń, którą używam na specjalne okazje. Naprawdę sporo mnie kosztowała. A jeśli wygram, no właśnie jeśli wygram to nic nie dostaję. Walczę o swoją cholerną broń.
Jak dzieci.
-Nie musisz mi tego nagrywać, wystarczy że będę ją słyszał. Jakbyś zapomniał; mam pokój naprzeciwko.
Wywróciłem oczami i wróciłem na swoje poprzednie miejsce. Otworzyłem kolejne piwo, po czym upiłem duży łyk. Wstałem, biorąc ze sobą puszkę i ruszyłem na schody. Szybko się po nich wspiąłem, poszedłem do ostatniego pokoju na końcu korytarza i otworzyłem drzwi. Wszedłem rozglądając się, poprzednio zamykając drzwi kopniakiem.
Zoe Ross.
Założyłem się, że ją przelecę. Chcę tego cholernie, jest taka seksowna. Te długie nogi, niedługo będą oplatać moje ciało, a ona będzie krzyczeć moje imię. 
Z drugiej strony, jest w niej coś wyjątkowego. Widzi we mnie kryminalistę, ale się nie boi aż tak bardzo. Mimo tego, że rozmawiałem z nią tylko kilka godzin, lubię ją. Wydawało mi się nawet, że na te godziny zapomniała o tym kim jestem. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Nie mogę powiedzieć, że nie zaintrygowała mnie. Była pierwszą dziewczyną, która rozmawiała ze mną.. normalnie. Wszystkie albo pchały mi się do rozporka, albo uciekały z płaczem. Zoe wydaje się nie być jak wszystkie inne laski, ale pewnie to tylko pozory. Każda jest taka sama. 
Jeszcze będzie moja.




Zoe's POV:

Sześć dni. Minęło dokładnie sześć dni, od mojego ostatniego spotkania z Jasonem. Nie mam nic przeciwko, ale mówił, że chciałby mnie poznać. A teraz się nie odzywa. Palant.
Chwyciłam swoją torbę i opuściłam moje mieszkanko. Zamknęłam je na klucz, po czym schowałam go do torby. Wsadziłam słuchawki do uszu i odtworzyłam moją ulubioną playlistę. Czekając na windę, podszedł do mnie właściciel budynku.
Cholera.
-Dzień dobry. - przywitałam się z lekkim uśmiechem, wyciągając słuchawki.
-Witam panią Ross. Wie pani, że uwielbiam panią, ale nie zapłaciła pani nawet rachunku sprzed miesiąca. 
-Wiem proszę pana, obiecuję, że niedługo zapłacę. Proszę dać mi jeszcze kilka dni.
Oby się zgodził. Oby się zgodził. Oby się zgodził.
-No dobrze, ale tylko dlatego, że jest pani młoda i bardzo panią lubię. - uśmiechnął się.
Odwzajemniłam uśmiech. - Dziękuję bardzo, na pewno pana nie zawiodę! 
Weszliśmy razem do windy i ustaliliśmy za ten czas datę w której zapłacę rachunki. Skąd ja wytrzasnę tyle kasy? On mnie na pewno wywali. Żegnaj moje piękne mieszkanko.
Wychodząc z bloku, zauważyłam autobus zatrzymujący się przed przystankiem. Cholera! 
Miałam szczęście, że przystanek był blisko mojego bloku. Zaledwie minuta marszu, ale i tak musiałam biec. W ostatniej chwili zdążyłam. Uff, to chyba mój szczęśliwy dzień. Wyczujcie sarkazm. Zajęłam ostatnie miejsce obok chłopaka, który był z mojej szkoły. Rozpoznałam go. Spojrzał na mnie niepewnie, po czym jego kąciki ust uniosły się ku górze. Odwzajemniłam ten gest, przeczesując palcami włosy. Spojrzałam za okno na ciepłą, wiosenną pogodę. Wolałabym, lato, ale cóż. Wiosną pogoda jest zmienna, raz jest słoneczko jest w miarę ciepło, a raz deszcz i zimno. Poprawiłam rękoma moją sukienkę w kwiatki oraz krótką kurtkę jeansową z rękawem 3/4. Nagle poczułam wibracje w mojej torbie, więc otworzyłam boczną kieszonkę i wyjęłam urządzenie.
-Tak? - zapytałam. 
-Gdzie ty jesteś?
Mia. Moja ukochana Mia Smith. Jest jedną z moich najlepszych przyjaciółek, z nią jestem najbardziej związana. Znamy się od małego, razem w domu dziecka, tylko jeden moment był najgorszy w tym okresie. Ona została zaadoptowana, ja nie. Nikt mnie nie chciał. Nikt. Na szczęście rodzina przyjęła ją w wieku siedemnastu lat, więc miałyśmy tylko rok rozłąki. 
Zazdrościłam jej. I nadal zazdroszczę.
Ma rodzinę, która ją pokochała. Mieszka w ogromnej willi, jest cholernie bogata, a mimo wszystko nie zachowuję się jak rozpieszczona gówniara. Dla niej jest obojętne czy ma pieniądze czy nie, ważne, że ma kochającą rodzinę. Jest piękna, dobrze wychowana mimo wszystko. Nie pamiętam kiedy ostatnio krzyczała na kogoś lub wypowiedziała wulgarne słowo. Zawsze była dobrą, spokojną osobą. Była jedną z najlepszych dziewczyn w naszej przyjaźni. Destiny i Hailie to co innego.
Destiny Martin. Również rodzice ją rozpieszczają i właśnie taka jest. Rozpieszczona. Ale nadal jest wspaniałą przyjaciółką, kochającą i pomocną. Wiem, że zawsze mogę na nią liczyć. Ma duże powodzenie u chłopaków i jest tego świadoma. Często ubiera się dość wyzywająco, a potem pieprzy się z chłopakami po nocach. Ale nie jest jak te wszystkie głupie dziwki. Jest wspaniała.
Hailie Young. Ukochana blondyneczka, nie pamiętam, kiedy widziałam ją smutną. Korzysta w pełni ze swojego życia. Ma normalny, mały, przytulny domek a w nim kochającą rodzinę. Ma do siebie pełny szacunek. Czasem myślę, że charakter u niej jest identyczny jak u Mii. Zawsze, ale to zawsze służy każdemu pomocą. Dobrze się uczy i tak jak ja jest cheerleaderką. 
Najlepsze przyjaciółki pod słońcem.
Niestety, nie jesteśmy w tej samej klasie. Każda z nas jest w oddzielnej i nie ma mowy o tym aby któraś się przeniosła. Pieprzony dyrektor.
-Zoe?
-Przepraszam. Co mówiłaś?
-Jedziesz już do szkoły, prawda?
-No tak. A co?
-Odwołali zajęcia! Idziemy na zakupy, idziesz z nami!
-Dobrze wiesz, że nie mogę. Skoro odwołali zajęcia to idę do pracy. 
-Oj no proszę! Tylko dziś. - jęknęła.
Mówiąc dobrze wiesz, że nie mogę miałam na myśli, że nie mam już pieniędzy. Ostatnio byłam sama na zakupach, wydałam co nie co. Nie mogę sobie pozwalać na zakupy, a ona o tym wie, tylko chwilowo zapomniałam.
-O kurde! Zapomniałam, wybacz. - westchnęła. - Ja ci coś kupię. 
-Nie, Mia, nie kupisz. Idę do pracy. 
-Na pewno? Zoe, bo to nie jest problem, wiesz przecież..
-Nie, na pewno. Bawcie się dobrze. Kocham was. - westchnęłam.
-My ciebie też. Bardzo.
Uśmiechnęłam się i zakończyłam połączenie. Schowałam urządzenie do torby i już miałam zamiar wysiadać, gdy autobus się zatrzymał.
-Um, przepraszam. - zwróciłam się szybko do chłopaka, który obok mnie siedział.
-Tak? - zapytał z uśmiechem.
-Chodzisz ze mną do szkoły, kojarzę cię. - również się uśmiechnęłam. - Odwołali zajęcia.
Chłopak pokiwał głową i oznajmił mi, że wysiądzie na innym przystanku. Ja natomiast szybko wyskoczyłam, ledwo zdążyłam. Rozejrzałam się w okół, byłam niedaleko mojego miejsca pracy. Postanowiłam się przejść.
Idąc rozglądałam się po zatłoczonych ulicach Nowego Jorku. Uwielbiałam to miasto, miało w sobie to coś, czego żadne inne nie ma. Są tu wspaniali ludzie, ale są też ci okropni, chamscy i tacy jak Jason.
Zaraz, stop!
Wywalić. Z. Myśli. Jasona. Cooka.
Ale swoją drogą, w tym mieście jest tyle gangsterów, że w głowie się nie mieści. A co robi policja? Opierdala się. 
Nim się obejrzałam stałam w środku kawiarni. 
-Hej Chris. - uśmiechając się pomachałam do chłopaka przy barze.
-Witaj ślicznotko. - puścił mi oczko.
Zaśmiałam się i zapukałam do drzwi kierownika. Słysząc pozwolenie z drugiej strony, otworzyłam drzwi i wpadłam do środka. 
-Dzień dobry.
-Dzień dobry, nie powinnaś być w szkole? - uśmiech zagościł na twarzy mojego szefa.
Był dobrym facetem. Zdecydowanie. Zawsze był dla mnie wyrozumiały, płacił w terminie. Lubiłam go.
-Odwołali wszystkie zajęcia. Mogłabym zacząć od teraz?
-Za dodatkowe pieniądze, rozumiem? 
-No wie paaan. - przeciągnęłam samogłoskę. - Nie pogardzę.
Do moich uszy doszedł dźwięczny śmiech mężczyzny za biurkiem.
-No to leć na salę. - uśmiechnął się.
-Dziękuję!
Cała w skowronkach wybiegłam z pomieszczenia. Nałożyłam swój uniform i szybko pobiegłam zebrać zamówienia. 




***

Czekałam zmęczona po piętnastu godzinach pracy na taksówkę. Tak, pracowałam piętnaście godzin, chociaż szef wyganiał mnie już dawno po dziesięciu godzinach do domu. Nie chciałam. Potrzebuję tych cholernych pieniędzy, które szef wypłaci mi za trzy dni. Jestem pewna, że nie starczy. I co ja mam do cholery zrobić?
Oh, już wiem, zamieszkasz pod mostem.
Zamknij się.
Wywróciłam oczami. Kto normalny rozmawia ze sobą w myślach? Oh, ja.
Była dwudziesta trzecia, a jedyne o czym marzyłam to gorąca kąpiel. Był dziś piątek, co oznacza wolne od szkoły i od pracy. Chociaż.. Może pójdę jutro do pracy. Szczerze to wątpię, że mój szef mi pozwoli jeszcze w weekend pracować, ale cóż. Warto spróbować. Muszę wykorzystać każdy czas wolny. 
Nagle z piskiem zatrzymał się przede mną czarny Range Rover. Wzdrygnęłam się, gdy ktoś z tyłu wyskoczył z auta. Ruszył w moją stronę. 
Cholera.
Nim zdążyłam zareagować zostałam wepchnięta na tylne siedzenia.
Co do cholery?!
Usiadłam wygodnie i rozejrzałam się. Nie znam tych kolesi, więc czego ode mnie chcą?! Moje ciało zaczęło się trząść, a ja nie wiedziałam o co chodzi. Zostanę okradziona? Pobita?Zgwałcona? Zabita?
-K-kim jesteście? - wydusiłam.
Cisza.
Wspaniale. Zawsze muszę się w coś wplątać. Próbowałam opanować swoje ciało, co nie do końca mi wychodziło. Spojrzałam na mężczyznę który prowadził, na pasażera i faceta obok, który wepchnął mnie do tego pieprzonego samochodu. Pieprzyć to wszystko.
Nagle auto zatrzymało się. Rozejrzałam się dookoła. Było ciemno, ale śmiało mogłam stwierdzić, że znajdowaliśmy się w lesie.
Zabiją mnie.
-Kim jesteście? - ponowiłam pytanie już opanowanym tonem.
-Oh, nie martw się kochanie. Nic ci nie zrobimy. Ale za to ty coś dla nas zrobisz, dobrze? - zapytał mężczyzna, który wcześniej prowadził samochód.
Zgódź się, a nic ci nie będzie.
Szybko pokiwałam głową.
-Idealnie! - zaklaskał dłońmi. - Więc słuchaj uważnie, kochanie.




Jason's POV:

-Na pewno dobrze zakopałeś ciało tego skurwiela? - zapytałem Jacoba.
-Na pewno. Nikt go nie znajdzie.
Uśmiechnąłem się i usiadłem obok Petera w salonie na sofie. Mężczyzna podał mi puszkę z piwem, którą od razu otworzyłem i upiłem duży łyk.
-Jak poszło? - zapytał Peter.
-Łatwo jak zawsze. Szkoda, że tego nie widziałeś. Błagał Jasona na kolanach, aby go nie zabijał. To było śmieszne jak i irytujące. - zaśmiał się Isaac opowiadając.
-No dobrze, mamy już jednego z głowy. Zostało pięciu. - westchnął Rick.
Mimowolnie się uśmiechnąłem. Nowy gang stanął nam na drodze, to cóż innego mielibyśmy zrobić jak się ich nie pozbyć?
   Otwierając kolejną puszkę z piwem usłyszeliśmy walenie do drzwi. 
-Ja to sprawdzę. - oznajmił Peter, upewniając się, że za paskiem ma naładowany pistolet.
Wszyscy obserwowaliśmy jak Peter pewnie siebie idzie do drzwi. Mieliśmy na to idealny widok, widzieliśmy cały hol. Peter wyjrzał przez wizjer i spojrzał na nas ze zdziwieniem. Otworzył szeroko drzwi patrząc na gościa. 
-C-cz-czy jest tu-taj Ja-Jason? - usłyszałem drżący, ale znajomy głos.
Peter zdezorientowany spojrzał na mnie, po czym na dziewczynę przed nim.
To była Zoe.
Naszym oczom ukazała się krucha postać, cała zapłakana. Włosy miała potargane, ubrania rozdarte. 
Co. Się. Do. Cholery. Stało?!
-Zoe? - zapytałem wstając z sofy i szybkim krokiem ruszyłem w stronę płaczącej dziewczyny. -Co ty tutaj robisz?
-Też chcia-chciałabym wiedzieć. - wydukała.
-Chodźcie do salonu. - szepnął Peter głaskając po ramieniu Zoe, na co się wzdrygnęła.
Zoe stawiała niepewne kroki, objąłem ją jednym ramieniem prowadząc na kanapę. Usiadłem i pociągnąłem za sobą dziewczynę, na wcześniejsze miejsce Petera. Wszystkie pary oczu zostały skierowane na roztrzęsioną brunetkę.
-Zoe, co się stało? Jak się tutaj znalazłaś? - zapytałem.
Dziewczyna patrzyła się w jeden punkt przed sobą, a łzy płynęły strumieniami po jej policzkach.
-Zoe? - ponowiłem, stając się już nieco niecierpliwy. Ale nadal nic. Nie reagowała. - Zoe, do cholery! Odpowiedz!
-Nie krzycz na nią! - warknął Peter.
Co do cholery? 
-Może daj jej wziąć kąpiel, bo nie wygląda za dobrze. Niech trochę się orzeźwi, potem zejdźcie na dół. - rozkazał Peter.
Skinąłem i wstałem z miejsca. Dziewczyna rozejrzała się nerwowo, a ja chwyciłem jej dłoń. Pociągnąłem ją za sobą i ruszyłem w kierunku schodów. Widząc, że dziewczyna stoi i cała się trzęsie westchnąłem. Chwyciłem ją w pasie i pod kolanami i uniosłem w górę. Zoe schowała twarz w zagłębieniu mojej szyi, a po chwili czułem łzy spływające po niej. Wspiąłem się na samą górę, po czym skierowałem do ostatnich drzwi na końcu korytarza. Zamknąłem kopniakiem za nami drzwi i położyłem dziewczynę na łóżku. Ta od razu usiadła wpatrując się we mnie z bólem w oczach.
-Przygotuję ci kąpiel. - westchnąłem.
Przyjrzałem się jej. Kurtka była cała porwana, jak i jej sukienka, jakby ktoś specjalnie ją przeciął. Całe jej odkryte ciało było zadrapane, mówiąc krótko; wyglądała jakby ktoś ją napadł. 
I byłem niemal pewny kto to był.
Ponownie westchnąłem, patrząc na to jak ją zranili. Odwróciłem się posyłając jej delikatny uśmiech i ruszyłem do mojej łazienki.
-Nie zostawiaj mnie! - usłyszałem za sobą pisk.
Odwróciłem się i spojrzałem na przerażoną brunetkę.
-Nie zostawiam cię. Chodź. - wyciągnąłem w jej kierunku rękę.
Zoe szybko wstała i chwyciła moją dłoń. Weszliśmy do łazienki, a ja posadziłem ją na blacie. Położyłem ręce po obu stronach jej ciała i szepnąłem:
-Nic ci już nie grozi, oni ci nic nie zrobią.
-O-obiecujesz?
-Obiecuję.
Pocałowałem ją mocno w czoło a następnie zacząłem przygotowywać kąpiel. 
Czułem się dziwnie. Nie znam tej dziewczyny, nie obchodzi mnie ona, ale obchodzi mnie to, co jej się stało. Bo było to przeze mnie. My mamy tutaj swoje zasady i nie pozwolimy żyć tym, którzy krzywdzą naszych. Nie pozwolimy żyć tym, którzy krzywdzą tych, których kochamy. 
A co z Zoe?
Nie jest naszą. Nie kocham jej.
Ale jest w to zamieszana i to przeze mnie. Czy ja wszystko muszę spieprzyć? Ledwo co się pojawiłem w jej życiu a ona już nie jest bezpieczna. 
Jedno jest pewne. 
Ci którzy jej to zrobili, będą martwi w przeciągu kilku następnych dni. Jak mogli ją w to zamieszać? Kurwa, to się dzieje za szybko! Nie znam jej! Po co ją mieszają w to? 
Nie powinienem się tym zadręczać, jak nie wiem o co chodzi.
-Gotowe. - oznajmiłem, gdy kąpiel była już przygotowana.
-G-gdzie idziesz? - zapytała gdy już miałem zamykać drzwi.
-Mam zostać z tobą? - podniosłem brew.
-N-nie! Po prostu..
-Boisz się? - dokończyłem za nią.
Spuściła wzrok.
-Ej, spokojnie. - podszedłem do niej i uniosłem jej podbródek w górę by na mnie spojrzała. - Będę za drzwiami, nic ci się nie stanie, okej? Jesteś tu bezpieczna.
Nerwowo pokiwała głową. Posłałem jej ostatni, ciepły uśmiech zanim opuściłem łazienkę, zamykając cicho drzwi. Usiadłem na łóżku, ułożyłem łokcie na kolanach a twarz schowałem w dłoniach.
Dlaczego do cholery wybrali ją? 
Spotkałem się z nią tylko raz, nie licząc poznania się na imprezie i potem u niej w domu. Jakim cudem ją wzięli? Czego od niej chcieli?
Jak mogłem być tak nieuważny? Musieli ją jakoś zobaczyć ze mną, musieli! 
Okej, jestem pieprzonym skurwielem, ale mam serce. Nie pozwolę by ktoś z zewnątrz cierpiał z mojego powodu. Mamy takie zasady i będziemy się ich trzymać.
-Jason? - usłyszałem cichy głos.
Podniosłem głowę i ujrzałem Zoe w samym ręczniku owiniętym w okół ciała, a mokre włosy dodawały jej uroku.
-W porządku? - zapytałem wstając i podchodząc do niej.
-Um, tak, jest w porządku. Ale..
-Tak? - uśmiechnąłem się.
-Nie chcę się ubierać w tą dziurawą sukienkę. - szepnęła spuszczając wzrok.
-To wiadome, miałem coś ci przyszykować, ale jakoś... No zaraz coś ci dam.
Pokiwała głową, a ja podszedłem do szafy. 
-Może być sama koszulka? Jestem pewny, że będzie zakrywać tyle ile powinna.
-Jasne. - szepnęła a ja podałem jej koszulkę. - Dziękuję.
Dziewczyna przymknęła lekko drzwi, ale nie zamknęła ich do końca. Przeczesałem dłońmi moje włosy, ciągnąc za ich końcówki. Po chwili Zoe wyszła z łazienki w mojej koszulce. Boże, dlaczego ona jest taka seksowna?
Stop, wyrzuć to! Ona potrzebuje teraz pomocy i tą pomocą nie jest flirt a tym bardziej seks.
Tak jak przypuszczałem, koszulka była do połowy ud i idealnie zakrywała jej tyłek. 
-Chcesz tak iść na dół? Jeżeli chcesz to dam ci jakieś spodnie czy..
-Spodnie, które zaraz się ze mnie zsuną? - uśmiechnęła się lekko.
-Czujesz się w tym dobrze? Na pewno?
-Jest okej. Dam radę.
Chwyciłem jej dłoń i razem zeszliśmy na dół. Usiedliśmy na sofie obok siebie, nadal trzymałem jej dłoń, dając w pewien sposób wsparcie.
-Jesteś gotowa? - zapytał Rick.
Pokiwała szybko głową. Spojrzała na mnie przestraszona z widocznym bólem w jej oczach.
-Zacznij od początku. - szepnąłem jej do ucha.
-Więc.. Czekałam na taksówkę, przed kawiarnią, gdy podjechał ten samochód..
-Jaki samochód? Pamiętasz dokładnie kolor, markę a może znasz rejestrację? - przerwał jej Elliot.
-Zdecydowanie Range Rover, czarny. Jeżeli chodzi ci o to, by ich jakoś namierzyć, to ja.. oni.. oni mi powiedzieli kim są. - szepnęła, ale każdy mógł ją dokładnie usłyszeć.
-Kim byli? - zapytał znowu Elliot.
-Daj jej wszystko opowiedzieć. - syknąłem.
-Z tyłu wysiadł mężczyzna i wepchnął mnie do samochodu. Potem oni zawieźli mnie tutaj do lasu, powiedzieli, że nic mi.. że nic mi nie zrobią. - załkała a ja automatycznie ją do siebie przytuliłem. - I tak było. Oni.. powiedzieli.. powiedzieli, że zapłacicie za to co zrobiliście. Za to, że zabiliście Kevina. Ostrzegali, że nikt nie będzie zadzierał z The Blood. - a więc The Blood, tak jak podejrzewałem, moja szczęka od razu się zacisnęła na samą myśl o nich. - Kazali mi tu przyjść i o tym powiedzieć.. powiedzieć, że wszyscy umrzecie. Oni chcą was zabić. Nakierowali mnie gdzie mam iść, a te moje ciuchy to.. było ciemno i.. było tyle gałęzi ja nic nie widziałam.. nic nie widziałam. - szlochała. - Na koniec mówili, że widzieli jak Jason zawiózł mnie do chatki i kazali mi powiedzieć jaki jest kod do piwnicy.. Ja powiedziałam prawdę, że nie wiem, wtedy przyłożyli mi pistolet.. tutaj.. - pokazała na swój podbródek. - Powiedzieli, że jak następnym razem, gdy po mnie przyjdą nie będę znała kodu, to mnie zabiją. Potem.. oni po prostu wyrzucili mnie z samochodu jak psa i kazali tu przyjść..
-Shh, już dobrze - pogłaskałem ją po plecach, tuląc do siebie.
-Jason, zaprowadź ją do siebie, niech odpocznie. Za pięć minut widzę tu ciebie w powrotem. - powiedział Rick.
Wstałem i chwyciłem w ramiona Zoe. Podniosłem ją tak jak wcześniej pod kolanami i w talii a ona wtuliła się w moje ramię.
-W porządku, nic ci już nie grozi, Zoe. - powiedział Peter głaskając ją po ramieniu.
-J-ja przepraszam. - wydukała pomiędzy płaczem.
-Shh, już jest dobrze. - szepnął Peter.
Dobra o co chodzi? Peter? Ten skurwiel bez serca? Zadziwia mnie ten człowiek coraz bardziej.
Skinąłem do niego głową i opuściłem salon, z Zoe na rękach. Ponownie dzisiejszego wieczora wniosłem ją do sypialni i ułożyłem na łóżku. Przykryłem ją kołdrą po sam podbródek i ucałowałem mocno w czoło.
-Śpij już. Będę na dole. - podszedłem do drzwi i już chciałem je otwierać, gdy usłyszałem jej głos.
-A wrócisz?
-A chcesz tego?
-B-boję się n-na-nadal...
-Nie masz czego, naprawdę. Jesteś już bezpieczna. Wrócę do ciebie jak skończę gadać z chłopakami, dobrze?
-D-dobrze. - wydukała.
-Idź już spać, okej?
Przytaknęła. Posłałem jej ciepły uśmiech i szybko pognałem do salonu. 
-Siadaj, Cook. - oschły głos Ricka dobiegł do moich uszu, a ja wykonałem jego polecenie.
-Dobra, nie znamy tej dziewczyny, ty też jej dobrze nie znasz, ale zamieszali ją w to, a nasze zasady nie pozwalają nam siedzieć bezczynnie. Zginą, i to w przeciągu kilku następnych dni. Nie grozili tylko jej, ale i nam. To jest nasze miasto i nikt nie będzie mieszał się w nasze interesy. - Peter mówił surowo ale pewnie. - Nie mam nic więcej do gadania. Jason wracaj do tej ślicznotki i zrób coś, aby doszła do siebie, jest teraz pod twoją opieką. Ci skurwiele nie mają żadnych granic, więc czas się ich pozbyć do końca. Jak wiemy, zostało ich pięciu. Jutro w nocy już nie będzie żadnego. Miłej nocy życzę chłopaki i radzę się dobrze wyspać.
Uśmiechnął się złowieszczo a po chwili zniknął na schodach. Postanowiłem zrobić dokładnie to samo i wrócić jak najszybciej do Zoe. 
-J-Jason? - usłyszałem jej niepewny głos gdy zamykałem cicho drzwi od pokoju.
-Tak, to ja. Dlaczego jeszcze nie śpisz?
-N-nie mogę zasnąć.
-Zaraz do ciebie wrócę, tylko wezmę prysznic.
Usłyszałem jej ciche "okej" i ruszyłem do łazienki z czystą bielizną. 
   Już po dziesięciu minutach leżałem obok dziewczyny.
-Jason?
-Tak? 
-P-przytulisz mnie? 
Nie odpowiedziałem, tylko przysunąłem się do niej bliżej. Objąłem ją w talii a ona odwróciła się do mnie przodem i schowała twarz w moją klatkę piersiową.
Zapowiada się ciekawy weekend, The Blood.









__________________________

O wtf? 
Nie będę się z wami pieprzyć, hihihi
Lecimy z dramą na początek :D
Nienawidzę pisać nudnych, zwyczajnych rozdziałów, bo przez to straciłam na wcześniejszym blogu dużo czytelników. Nigdy więcej.
Dlateeego, w tym opowiadaniu cały czas będzie się działo :D

Bardzo dziękuję za 21 komentarzy i 3,269 wyświetleń ♥ Jesteście wspaniali!


Nie wiem czy każdy przeczytał, ale MAMY ZWIASTUN! YEAA ♥ 
ZAPRASZAM! <<KLIK>>
POLECAM, ZAWSZE MOŻECIE DO NICH PISAĆ JEŚLI POTRZEBUJECIE ZWIASTUNA! ZWIASTUNOWNIA <<KLIK>> 


POLECAM TEŻ BLOG Z KTÓREGO WZIĘŁAM SZABLON!
NAJLEPSZY NA ŚWIECIE! ROBI WSPANIAŁE SZABLONY ♥


I jeszcze raz przepraszam za wcześniejsze błędy, które poprawiłam. Sprawdzałam rozdział trzy razy i już na pewno nie ma żadnego błędu :)


I JESZCZE RAZ
ZAPISUJCIE SIĘ DO INFORMOWANYCH W ZAKŁADCE "INFORMED".
ZAPRASZAM DO OBSERWOWANIA BLOGA, NA DOLE JEST GADŻET. 


Do następnego, kocham Was! ♥

18 komentarzy:

  1. Genialny *-* czekam na nn <3 @jilyinfire

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział i dobrze,że piszesz z dramą,jest cholernie ciekawie.Nie mogę się doczekać nn
    zapraszam do siebie:
    http://shedontlikethelightsjustinbieber.blogspot.com/
    lub
    http://niebezpieczenstwocatjay.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny ;* czekam na nastepny !

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny boże bdjdjdn @ForallofJustin :)

    OdpowiedzUsuń
  5. O Boże*____* !! cudowne
    @magda_nivanne

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny i bardzo dobrze że się będzie działo :D podoba mi się xx

    OdpowiedzUsuń
  7. Genialny rozdział. A końcówka najlepsza ;) Z niecierpliwością czekam na następny.
    @daria_222

    OdpowiedzUsuń
  8. O boże! Dlaczego ty tak wspaniale piszesz?
    Wspaniały zwiastun, wspaniały szablon, wspaniałe opowiadanie <3
    Moje ulubione! :D
    Biedna Zoe :C No ale Jason już się z nimi rozprawi ;33
    Czekam na next ;)
    @olazawszespoko

    OdpowiedzUsuń
  9. Dramaaaaa! Hahaha świetny rozdział. Biedna Zoe. Współczuje jej, ale mam nadzieję, że nikt jej nic nie zrobi. Czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń
  10. asdfghjkl i to kocham w takich opowiadaniach - od razu coś się dzieję, kocham Cię! / jolobizzle

    OdpowiedzUsuń
  11. nie wiem kto to pisze, ale uwielbiam i chcę już następny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Super, czekam na ciąg dalszy :D

    OdpowiedzUsuń
  13. 'Nie bede sie z wami pieprzyc,lecimy z drama na poczatek :D'hahah XDD masz talent do pisania,piszesz przedewszystkim ciekawie:* wiec czekam na nexta<3 /@Demiismyq

    OdpowiedzUsuń
  14. Omg niesamowite *.* czekam na nn

    OdpowiedzUsuń